Edvard Grieg to dla większości słuchaczy autor uroczych bibelotów, w których ładne, chwytliwe melodie łączą się z nawiązaniami do norweskiego folkloru. To autor Koncertu fortepianowego a-moll, kilku fragmentów z muzyki scenicznej do Peer Gynta (zwłaszcza Poranka czy W grocie króla gór), suity Z czasów Holberga czy kilku innych drobnych utworów. Brak w jego oeuvre barwnych poematów symfonicznych, dramatycznych symfonii (jedno jedyne wczesne jego dzieło tego gatunku jest wyjątkowo nieudane), oper z efektownymi ariami czy ewokujących piekielne czeluście opracowań Requiem. To kompozytor pozornie brzmieniowo skromy i z tego względu niby lubiany, niby doceniany, ale uważany raczej za sympatycznego miniaturzystę, któremu od czasu do czasu, jedynie okazjonalnie i w sumie bez powodu zdarza się złoić ucho słuchającego ostrzejszym współbrzmieniem. Sytuacja zmienia się dopiero teraz, a badacze zaczynają widzieć w nim odważnego nowatora i prekursora modernizmu, który utorował drogę takim twórcom jak Debussy, Strawiński, Prokofiew, Ravel czy Bartók. Co prawda pierwszy z tych kompozytorów łaskaw był określić dzieła Norwega mianem „cukierków nadzianych śniegiem”, ale prawda jest taka, że łatwiej mu było zdyskredytować Griega niż przyznać się do ściągania z jego utworów! Kto nie wierzy – niech porówna kwartety smyczkowe obu kompozytorów. Kto zaś chce ten temat zgłębić, temu polecam książkę Le nouveau Grieg Wojciecha Stępnia. Pouczająca lektura.
Grieg – znakomitym kompozytorem? Jak najbardziej zgodzimy się z tego typu opinią. Ale Grieg wizjonerem, śmiałym nowatorem, kompozytorem naginającym konwencje? Taka ocena budzić może pewną wątpliwość.
Wszystkim wątpiącym polecić wypada monumentalny, składający się z 14 płyt box z muzyką fortepianową tego twórcy, sygnowany nazwiskiem znakomitego, a praktycznie nieznanego u nas norweskiego pianisty, urodzonego w 1944 roku Einara Steen-Nøkleberga. Artysta ten na w swoim dorobku także książkę Onstage with Grieg, poświęconą zagadnieniu wykonywania muzyki tego kompozytora, zdecydowanie więc wie o czym gra!
Oczywiście błędem byłoby opisywanie każdej płyty i każdego zbioru miniatur z osobna, lepiej więc będzie skupić się na ogólnym wrażeniu towarzyszącym podczas słuchowej lektury tego wydawnictwa.
Jakim pianistą jest Steen-Nøkleberg? Jaki jest jego Grieg? Jak brzmi, co komunikuje?
Sztuka wykonawcza tego artysty jest szalenie wielowymiarowa. Słychać, że gra te dzieła ktoś o wielkich możliwościach technicznych, osoba świadoma swego rzemiosła, dla której każda nuta ma znaczenie. Każdy dźwięk w wykonaniach tego artysty coś komunikuje. Są to kreacje jednocześnie indywidualne i wyraziste, ale Norweg nigdy nie popada w przesadę i nie udziwnia Griega na siłę. Gra go po swojemu, ale z poszanowaniem intencji i stylu muzyki. Wie, które utwory grać należy niewinnie i świeżo (doskonałym przykładem jest wczesna Sonata e-moll op. 7), a które powinny zabrzmieć elegancko, z gracją (suita Z czasów Holberga). Inna sprawa to bardzo liczne dzieła przesycone duchem norweskiej muzyki ludowej. Tutaj pianista nie pieści się i nie wygładza kantów tej muzyki, jak słyszany przeze mnie ongiś Leif Ove Andsnes, tylko gra mocno, rytmicznie, wyraziście, momentami nawet przaśnie.
Osią wydawnictwa jest dziewięć zeszytów Utworów lirycznych i to one stanowią o atrakcyjności tego wydawnictwa. Jest tu oczywiście także 152 Melodii norweskich, które artysta nagrał na współczesnym fortepianie, pianinie Grafa z 1850 roku (którego brzmienie ewokuje nastrój dziewiętnastowiecznego salonu), na organach, harmonium i na klawesynie (którego dźwięk skojarzył się pianiście z brzmieniem norweskiej cytry langeleik). Wyborów tych dokonał Steen-Nøkleberg arbitralnie, do czego przyznał się w załączonej do wydawnictwa książeczce.
Jedenasta płyta poświęcona jest muzyce scenicznej, napisanej do dzieł Bjørnstjerne Bjørnsona i Henrika Ibsena. Mamy tu przede wszystkim obie suity z Peer Gynta, w których niektóre ogniwa wykonywane są z głosami. Rezultaty nie są jednak przekonujące, a słowa (śpiewane i recytowane po angielsku) odwracają uwagę od muzyki. A już zupełnie karykaturalnie w Śnie Borghildy z Sigurda Jorsalfara brzmi okrzyk sygnalizujący przebudzenie tytułowej bohaterki. Ciekawie, świeżo i oryginalnie wypada za to mało znany melodramat Bergljot z 1871 roku.
W porównaniu do innego norweskiego artysty, Håkona Austbø, Steen-Nøkleberg gra w wolniejszych tempach, wykonuje tę muzykę bardziej introwertycznie, refleksyjnie i poetycko, mniej wprost, szukając przy tym rozmaitych odcieni barwnych. Za doskonały przykład mogą służyć absolutnie hipnotyzujące wykonania takich perełek jak Klokkeklang (Bicie dzwonu) z piątego zeszytu Utworów lirycznych czy Lualåt (Pieśń górska) z późnego zbioru Stimmungen (Nastroje) op. 73. Każdy dźwięk jest tam ważny, a muzyka grana jest powoli, z wielkim wyczuciem i głębią.
Einar Steen-Nøkleberg prezentuje się dzięki temu wydawnictwu nie tylko jako czołowy wykonawca utworów fortepianowych Griega, ale także jako jeden z najświetniejszych pianistów naszych czasów. Szkoda, że jego dorobek fonograficzny jest tak mało znany i tak nieliczny. Słuchanie Griega to zawsze przyjemność, a słuchanie go w tak znakomitym wykonaniu to przyjemność podwójna! Jeśli zaś o ten album idzie – to dla wielbicieli muzyki fortepianowej okresu romantyzmu to pozycja absolutnie obowiązkowa!
Grieg. Piano Music
Einar Steen-Nøkleberg – fortepian
Naxos
Zrealizowano w ramach stypendium Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego