Estonian Festival Orchestra, Paavo Järvi & Sol Gabetta w Wiener Konzerthaus

Wiedeń jest miastem, w którym dużo się dzieje w kwestii koncertów. O stolicę Austrii zahaczyła także odbywająca obecnie trasę koncertową Estonian Festival Orchestra. Zespół zaplanował w sumie 7 koncertów – w Parnawie, Tallinie, Dortmundzie, Stuttgarcie, Zurychu, Wiedniu i Monachium. Koncertami dyryguje szef artystyczny EFO, Paavo Järvi, a w programach znalazły się utwory Arvo Pärta (I Symfonia, Summa oraz Cantus in memoriam Benjamin Britten), Dmitrija Szostakowicza (I Symfonia), Valentina Silvestrova (Abendserenade) oraz Antonína Dvořáka i Piotra Czajkowskiego. W wiedeńskim Konzerthausie wykonawcy zdecydowali się zaprezentować działa dwóch ostatnich twórców. Trochę szkoda, bo program, choć niewątpliwie atrakcyjny (bo romantyczny), był jednocześnie bardzo zachowawczy i nie pozwolił publiczności na zetknięcie się nie tylko z muzyką Pärta, ale także choćby Eduarda Tubina czy jakiegokolwiek mniej znanego estońskiego twórcy.

W Koncercie wiolonczelowym Dvořáka partię solową wykonała włoska wiolonczelistka Sol Gabetta, którą słyszałem na żywo po raz pierwszy. Jej wykonanie nie zachwyciło mnie. Miała ładny ton, grała ekspresyjnie, ale brakowało mi w jej graniu zamaszystości i większego rozśpiewania. Była też rozczarowująco grzeczna, choć nie można jej więc postawić poważnych zarzutów dotyczących jakości gry, to w tym konkretnym dziele i w tej konkretnej akustyce nie zachwyciła. Sposób potraktowania przez Järviego partii orkiestry także budził pewne zastrzeżenia. Dyrygent dużo majstrował przy tempie, dynamice i frazowaniu, co nie dawało zachwycających rezultatów, a pozostawiało wrażenie przekombinowania. Były tu fragmenty zagrane ostro, z wyrazistymi akcentami rytmicznymi, ale sąsiadowały one z odcinkami, w których tempo było zanadto rozwleczone, a napięcie opadało. EFO ma dość cienko brzmiącą sekcję smyczków, której dyrygentowi nie udało się odpowiednio rozśpiewać. O ile więc Dvořák był robiony na zimno, o tyle El cant dels ocells (Śpiew ptaków, opracowanie kolędy katalońskiej) Pabla Casalsa, który Gabetta zagrała na bis, wypadł znakomicie i bardzo poruszająco.

W drugiej części koncertu znalazła się I Symfonia g-moll Zimowe marzenia Piotra Czajkowskiego. O ile prezentacja dzieła czeskiego twórcy pozostawiała co nieco do życzenia, o tyle wykonaniem Czajkowskiego orkiestra się zrehabilitowała. Była tu nie tylko obecna już wcześniej ostrość akcentów, ale też śpiewność, przede wszystkim w smyczkach, które teraz w końcu grały pełnym, soczystym dźwiękiem. Järvi darował sobie także dłubanie w tempach i w dynamice, zaprezentował dzieło Czajkowskiego wprost, w tempach raczej szybkich, bez interpretacyjnych udziwnień i idiosynkrazji. Wyszło to muzyce zdecydowanie na dobre! Na bis estoński zespół wykonał dwa dzieła – Andante festivo Jeana Sibeliusa oraz Abendserenade Valentina Silvestrova. Oba brzmiały świetnie, choć z zupełnie różnych powodów. Sibelius grany był pełnym, mocnym i soczystym dźwiękiem, zaś Silvestrov eterycznie, koronkowo i delikatnie.

Estonian Festival Orchestra to bardzo przyzwoity, zdyscyplinowany i elastyczny zespół. Nie zaliczył bym go może do najlepszych orkiestr na świecie, ale słucha się go z przyjemnością, nie żal też czasu poświęconego na wybranie się na koncert.

 

foto. markusaubrecht_photo

Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.