Do dziś pamiętam jak silne wrażenie wywarł na mnie solowy recital tureckiego pianisty Fazila Saya, którego wysłuchałem podczas Festiwalu Enescu w Bukareszcie. Zrobił na mnie wrażenie pianisty bardzo wrażliwego, wnikliwego i wszechstronnego, a nagrania, których słuchałem później tylko utwierdziły mnie w tej opinii. Występ artysty w Wiener Konzerthaus poświęcony był jednemu tylko utworowi, ale dziełem tym były Wariacje Goldbergowskie Johanna Sebastiana Bacha. Słyszałem je ostatnio na żywo w listopadzie w tej samej sali, kiedy wykonywał je Islandczyk Víkingur Ólafsson. Jego interpretacja nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Odebrałem ją jako chłodną, nieco mechaniczną i emocjonalnie powierzchowną, choć pianista ten ma bez wątpienia dobrą technikę.
Po Sayu spodziewałem się czegoś zupełnie innego i to właśnie dostałem. Było to wykonanie bogate w odcienie, mocno zniuansowane pod względem artykulacji, dynamiki i barwy. Say fascynował pastelowością swojej gry, delikatnością i subtelnością. Wprowadzał do narracji rubato, ale robił to z wyczuciem, pilnie bacząc aby nie przesadzić i nie popaść w manierę. Dodawało to jego grze ciepła i ekspresyjności, a jeśli już o tym mowa to uwagę zwracało także piękne budowanie kulminacji i rozładowywanie napięcia po nich. Artysta lubi śpiewać fortepianem, snuć długie łuki melodyczne, co dało się odczuć już w czarownej, eleganckiej Arii. Barwa dźwięku jest u niego miękka, ciepła, nasycona. Być może w niektórych wariacjach rytm mógłby być silniej zaznaczony, ale nie sposób odmówić tureckiemu pianiście konsekwencji. Podobał mi się także jego sposób różnicowania barw w poszczególnych głosach i sposób, w jaki poszczególne warstwy kompozycji wchodziły ze sobą w dialog. Pięknie wypadła też grana dynamicznie i z pazurem Uwertura, dzieląca dzieło na dwie części, a także radosny, lekki Quodlibet.
Oczywiście pisząc o Sayu nie można nie wspomnieć o jego żywej gestykulacji, podkreślaniu wolną ręką zarysu melodii, przytupywaniu, a nawet lekkim nuceniu. Nie ma w tym jednak nic z efekciarstwa (choć na pierwszy rzut oka można tak pomyśleć, stąd też ciche, przytłumione śmiechy części publiczności), wszystkie te gesty i idiosynkrazje wynikają z potrzeby ekspresji artysty, z silnego i autentycznego przeżycia, którego nawet nie próbuje ukrywać. Po co zresztą miałby to robić?
Pisząc jakiś czas temu o recitalu Piotra Anderszewskiego użyłem określenia, że jest on w stosunku do muzyki czułym narratorem. To samo można powiedzie o Fazilu Sayu. To podobna klasa, podobnie wnikliwie i zniuansowane podejście do muzycznej materii, nic więc dziwnego że w rezultacie powstają interpretacje fascynujące osobnością i oryginalnością ujęcia. Kto nie wierzy – tego odsyłam do znakomitego nagrania Wariacji Goldbergowskich tureckiego pianisty, które ukazało się na rynku 2 lata temu. Warto go wysłuchać. Bardzo warto.
Foto. Carlos Suarez
Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl