Muzyka angielska pierwszej połowy XX wieku była zdominowana przez takie postacie jak Ralph Vaughan Williams, Gustav Holst czy Arnold Bax. Jednak tworzących wtedy kompozytorów było oczywiście znacznie więcej. Album firmy Classico, który wpadł mi ostatnio w ręce, przypomina twórczość trzech z nich – Yorka Bowena, Frederica Austina i Edgara Baintona. Nazwiska obiły mi się wcześniej o uszy, ale nie znałem żadnych ich utworów, dlatego chętnie sięgnąłem po płytę. Album jest światową premierą fonograficzną wszystkich zawartych na nim dzieł.
York Bowen (1884 – 1961) jest reprezentowany przez II Symfonię e-moll. Masywny, czteroczęściowy utwór, skomponowany w latach 1909 – 1911, pełnymi garściami czerpie ze spuścizny Czajkowskiego i Wagnera. W drugiej części, Lento, Bowem cytuje nawet Preludium do Tristana i Izoldy. Intrygująco brzmi trzecia część (Allegro scherzando, ma moderato), żywa i barwnie orkiestrowana. Finał rozpoczyna się mrocznym, powolnym wstępem w niskim rejestrze i szybko przechodzi o dramatycznego tutti. Narracja prowadzi poprzez dramatyczne spiętrzenia aż do końcowych triumfalnych fanfar. W książeczce dołączonej do płyty przeczytać można, że interpretacja zarejestrowana na tej płycie w 2001 roku była drugim wykonaniem tej symfonii od 1912 roku. Historia wydała na tym dziele surowy wyrok. Czy uzasadniony? Częściowo tak, bowiem nawet biorąc pod uwagę barwną orkiestrację i kantylenową melodykę, w utworze Bowena brakuje tej iskierki, która sprawia, że chce się słuchać dalej. Momentami narracja meandruje nie wiadomo dokąd i po co. Wiele tu wyświechtanych zwrotów retorycznych i fragmentów zwyczajnie wtórnych.
Do tym średnio udanym wstępie na słuchacza czeka poemat symfoniczny Spring Frederica Austina (1872 – 1952). Ten utwór miał odrobię więcej szczęścia – prawykonaniem dyrygował sam Sir Henry Wood, potem zaś poemat trafił również do repertuaru Sir Thomasa Beechama. Niestety po wykonaniu pod batutą kompozytora w 1939 roku również Wiosna trafiła do lamusa i nie była od tego czasu wykonywana. A szkoda, bo to ciekawy i błyskotliwy utwór. Skomponowany w latach 1902 – 1907 poemat nie jest inspirowany żadnym innym dziełem, a tytuł służy jako rodzaj metaforycznego wyrazu nastroju kompozycji. Orkiestracja jest barwna i efektowna, momentami Austin sięga też po stylizacje (lub cytaty) melodii ludowych. Intrygująca jest obecność fragmentów, które ewidentnie inspirowane są impresjonizmem. W tych pasażach utwór Austina jest najciekawszy i najbardziej oryginalny.
Album wieńczy Genesis Edgara Baintona – orkiestrowy wstęp z symfonii chóralnej Song before sunrise do słów Algernona Charlesa Swinburnea, skomponowany w 1907 roku i po raz pierwszy wykonany w roku 1921. W przeciwieństwie do utworu Austina Bainton wyposażył swoje dzieło w programowe rusztowanie. Mamy więc tutaj poszczególne tematy czy też leitmotivy, które mówią nam co się w danym momencie dzieje i dokąd muzyka podąża. Poszczególne sekcje utworu również mają swoje tytuły. W telegraficznym skrócie powiem, że chodzi o walkę życia ze śmiercią (czy też Życia ze Śmiercią, jak kto woli), która prowadzi do zwycięstwa śmierci, potem przekształcenia śmierci przez miłość aż do zwycięstwa nieśmiertelnej ludzkiej duszy. Wszystko więc odbywa się zgodnie z zasadą, że wszystko dobre co się dobrze kończy. Nie ma tu nic, czego nie opowiedziało nam wcześniej dwóch Richardów – Wagner i Strauss. Utwór Baintona ma dobre momenty – zwłaszcza końcowy obraz walki jest bardzo efektowny. Jednak poza tym wlecze się niemiłosiernie, a pretensjonalne ekstatyczne wzloty inspirują raczej do ziewania niż do zachwytu.
O grze Royal Northern College of Music Symphony Orchestra mogę powiedzieć, że jest adekwatna. Reprezentuje przyzwoity poziom jak na orkiestrę studencką, ale daleko temu zespołowi do brzmienia profesjonalnych orkiestr. Brakuje mu pewności i ostrości. Douglas Bostock zaprezentował utwory trzech kompozytorów w monumentalny, patetyczny sposób, który teoretycznie do nich pasuje. Teoretycznie, bo cały czas zastanawiałem się nad tym, że może zabrzmiałyby lepiej, gdyby zaprezentować je w bardziej dramatyczny i pełen napięcia sposób. Miękki dźwięk RNCMSO najlepiej prezentuje się w Wiośnie Austina, chociaż kulminacje w utworze Baintona również mają w sobie wiele rozmachu.
Napisałem krytyczną recenzję – mało porywające utwory w przyzwoitych wykonaniach. Muszę być jednak z Wami szczery i powiedzieć, że i tak nei żałuję, że wysłuchałem tego albumu. Domyślam się, ile czasu i wysiłku kosztowało przygotowanie materiałów do tych nagrań. Ktoś to zrobił, komuś się chciało. Dobrze, że przypomniano te dzieła i zweryfikowano ich wartość. To bardzo dużo i już choćby z tego względu wypada o tej płycie pamiętać.
The British Symphonic Collection, vol. 10
York Bowen – II Symfonia e-moll
Frederick Austin – poemat symfoniczny Spring
Edgar Bainton – Genesis z Song before sunrise
Royal Northern College of Music Symphony Orchestra
Douglas Bostock