Swego czasu poświęcałem sporo uwagi wydanym przez DUX płytom z nagraniami muzyki Krzysztofa Pendereckiego (dla zainteresowanych – linki TUTAJ i TUTAJ). Albumy były świetne, pomyślałem więc, że wrócę do muzyki tego twórcy, tym bardziej, że w katalogu DUX pojawiło się całkiem sporo nowych albumów z jego muzyką. Praktycznie przy wszystkich Penderecki pracował też jako dyrygent, a to oczywiście dodatkowa atrakcja. Wkrótce na moim biurku wylądowało siedem świeżutkich płyt, a ja wziąłem się do słuchania. Dziś mam dla Was recenzje trzech pierwszych albumów – część dalsza niebawem.
Na pierwszy ogień poszedł album zawierający Koncert podwójny na skrzypce i altówkę/wiolonczelę (2012), niesławny Koncert fortepianowy Zmartwychwstanie oraz Concertino na trąbkę i orkiestrę z 2015 roku. Pierwszego z tych utworów, napisanego dla Juliana Rachlina, nie znałem. Penderecki opracował jednak również wersję na skrzypce i wiolonczelę, która znalazła się na niniejszym krążku. Świetny utwór, bardzo emocjonalny, trzymający w napięciu, mroczny, napisany z pazurem. Kapitalny jest powolny wstęp z przeplatającymi się w wolnym tempie dźwiękami solowych instrumentów. Słychać tu reminiscencje z Siedmiu bram Jerozolimy, a szybkie przebiegi fletu piccolo kojarzą się z muzyką Dmitrija Szostakowicza, ale są to wpływy dobrze przyswojone i zręcznie wplecione w styl Pendereckiego. Świetnie wypadają soliści – skrzypek Jakub Haufa i wiolonczelista Marcel Markowski, z zaangażowaniem i energią gra Sinfonia Iuventus. Gwiazdą Koncertu fortepianowego jest Szymon Nehring i to jego gra przykuwa tutaj najwięcej uwagi. Artysta wykonuje dzieło Pendereckiego z wyczuciem, eksponuje raczej elementy liryczne niż dramatyczne, dysponuje również dużym wyczuciem barwy. Rzecz jednak w tym, że im dłużej słucham tego koncertu – tym mniej mi się on podoba, tym bardziej staje się ckliwy i nadęty. Rację miał Janek Topolski w swoim kultowym już tekście pt. Love me Pender (dla zainteresowanych – link TUTAJ. By the way – jest to wzorcowy przykład krytycznego tekstu, w którym Autor merytorycznie i błyskotliwie trafia w punkt, nie pozostawiając na kompozytorze suchej nitki). Rację miał odsądzany od czci i wiary Andrzej Chłopecki w artykule Socrealistyczny Penderecki (fragment TUTAJ). Ten utwór Pendereckiego nie należy do udanych utworów i nawet artyzm Nehringa niewiele tu pomaga.
Najbardziej ciekawiło mnie Concertino. To zwięzły, trwający niewiele ponad 10 minut utwór, w którym partię solową wykonuje na przemian trąbka C i ciemniejsza w barwie skrzydłówka. Delikatny liryzm kontrastuje tu z ironią i groteską, a całość jest zaskakująco jak na Pendereckiego pogodna. Arcyciekawa to rzecz, godna polecenia.
Koncert podwójny na skrzypce, altówkę (wiolonczelę) i orkiestrę
Jakub Haufa – skrzypce
Marcel Markowski – wiolonczela
Koncert fortepianowy Zmartwychwstanie
Szymon Nehring – fortepian
Concertino na trąbkę i orkiestrę
Aleksander Kobus – trąbka
Polska Orkiestra Sinfonia Iuventus
Krzysztof Penderecki – dyrygent
Maciej Tworek – dyrygent
Drugi z albumów, dedykowany utworom koncertującym na instrumenty dęte, jest o tyle ciekawy, że zawiera zarówno awangardowe kompozycje z lat 60., jak też utwory znacznie późniejsze, w których język muzyczny Pendereckiego jest już znacznie bardziej eufoniczny. Fonogramy na flet i orkiestrę kameralną z 1961 roku to dobry przykład sonorystycznego etapu w muzyce tego kompozytora. Wiele tu bowiem niestandardowych sposobów wydobycia dźwięku z zastosowanych instrumentów, co powoduje, że jest to kompozycja niewątpliwie atrakcyjna w odbiorze. Rola fletu jest podkreślona w tytule, ale chociaż solista – w tym przypadku Łukasz Długosz – ma do dyspozycji aż trzy flety (flauto normale, piccolo i alto), to partia tego instrumentu przez lwią część dzieła jest wtopiona w brzmienie reszty zespołu. Dopiero w końcowym odcinku dzieła solista otrzymuje coś w rodzaju miniaturowej quasi-kadencji.
Capriccio na obój i 11 instrumentów smyczkowych również jest dziełem sonorystycznym, ale pomimo tego Pendereckiemu udało się stworzyć kompozycję pełną specyficznego, sardonicznego humoru. Obój ma tu znacznie więcej do pogrania niż flet w Fonogramach. Wiele tu groteskowych skoków interwałowych z wykorzystaniem skrajnych rejestrów, tryli i glissand. Arkadiusz Krupa świetnie radzi sobie z tym dziełem.
Jednoczęściowy Koncert na waltornię Winterreise Penderecki ukończył w roku 2008. Mamy tu więc język muzyczny o wiele bardziej konserwatywny, a co za tym idzie – przystępny. Tytuł budzi skojarzenia z cyklem Schuberta, ale brak tu cytatów z tego dzieła. Przeważa tu nastrój refleksji, kontrapunktowany odcinkami utrzymanymi w szybszym tempie. W partii solowej (w tej roli Kateřina Javůrková) brak efektów specjalnych znanych z sonorystycznych kompozycji Pendereckiego, jest ona jednak bardzo wymagająca i efektowna. Javůrková gra świetnie, słychać również, że wielką wagę przykłada do barwy brzmienia swojego instrumentu. Pomimo tych walorów sam koncert wywarł na mnie mniejsze wrażenie niż dwa poprzednie utwory. W partii orkiestry trochę tu czuć Szostakowicza (drewno w wysokim rejestrze), a momentami miałem wręcz wrażenie, że słucham muzyki Johna Williamsa do którejś z części Harry’ego Pottera (posłuchajcie tylko dzwonków i perkusji!).
Album wieńczy kompozycja z połowy lat 90. – Sinfonietta nr 2 na klarnet i smyczki. Utwór składa się z czterech części – Notturno, Scherzo, Serenade i Abschied. Bardzo mi to dzieło przypadło do gustu. Dominuje tu nastrój melancholii i zadumy, ale czuć tu głębię. Penderecki jest tu dużo bardziej autentyczny niż w Winterrese i to stanowi o wartości tego utworu. Partia solowa w wykonaniu Arkadiusza Adamskiego brzmi przejmująco.
Fonnogrami na flet i orkiestrę kameralną
Łukasz Długosz – flet
Capriccio na obój i smyczki
Arkadiusz Krupa – obój
Koncert na waltornię Winterreise
Kateřina Javůrková – waltornia
Sinfonietta nr 2 na klarnet i smyczki
Arkadiusz Adamski – klarnet
Polska Orkiestra Sinfonia Iuventus
Krzysztof Penderecki – dyrygent
Trzecia płyta poświęcona jest wyłącznie muzyce wiolonczelowej. Większość utworów wykonuje solo znakomity Jakob Spahn. To ciekawy, choć odrobinę nierówny zbiór. Najbardziej atrakcyjne są tutaj awangardowe kompozycje solowe – Capriccio per Siegfried Palm, Cadenza (pierwotnie dzieło to przeznaczone było na altówkę, a transkrypcji na wiolonczelę dokonał Spahn), Per Slava i Violoncello totale. Spahn interpretuje te dzieła z ogromnym entuzjazmem i energią, a sposób realizacji wszystkich zamierzonych przez Pendereckiego efektów specjalnych jest rewelacyjny. Kiedy słuchałem Capriccia miałem momentami wrażenie, że słyszę puzon!
Pisana w latach 1994 – 2013 i składająca się z siedmiu części Suita jest dziełem zaskakująco dramatycznym i pełnym napięcia. Nawet w częściach, których tytuły mogłyby sugerować lżejszy nastrój (nr 4 – Tempo di Valse, nr 6 – Aria czy nr 7 – Notturno), muzyka przez cały czas jest przejmująco drapieżna.
Mamy tutaj również Serenatę na trzy wiolonczelę, dedykowaną żonie Elżbiecie, a także dwie części Polskiego Requiem – Agnus Dei w wersji na 8 wiolonczel i Ciaccona in memoriam Giovanni Paolo II w opracowaniu na 6 wiolonczel. Dwie ostatnie kompozycje eksponują brzmienia melancholijne, są też utrzymane w postromantycznej stylistyce, która chyba nie bardzo mi odpowiada i która nie łączy się w spójną całość z awangardowymi utworami zajmującymi lwią część niniejszego albumu.
Capriccio per Siegfried Palm
Cadenza (wersja na wiolonczelę – Jakob Spahn)
Per Slava
Suita
Serenata na 3 wiolonczele
Violoncello totale
Agnus Dei z Polskiego Requiem (wersja na 8 wiolonczel)
Ciaccona in memoriam Giovanni Paolo II z Polskiego Requiem (wersja na 6 wiolonczel)
Jakob Spahn, Izabela Buchowska, Tomasz Daroch, Jan Kalinowski, Marta Kordykiewicz, Rafał Kwiatkowski, Mikołaj Pałosz, Beata Urbanek-Kalinowska – wiolonczele
Zbiór ciekawy, choć miejscami nierówny, zawierający słabsze kompozycje. Ale zawsze warto posłuchać, jak Penderecki interpretuje swoją muzykę, tym bardziej, że jakość dźwięku jest bardzo dobra. W drugiej części najwięcej miejsca planuję poświęcić Koncertowi altówkowemu i jego trzem aranżacjom.
Dzień dobry!
Informacje o płycie w której rzekomo nagrania dokonała pani Agata Kielar-Długosz są nieprawdziwe!
Nagrania dokonał jej mąż, co zaświadczyć może cała Orkiestra biorąca udział w nagraniach!
DUX tym przekłamaniem się zupełnie nie interesuje, lecz sprawa została już odpowiednio nagłośniona oraz zostało wszczęte odpowiednie postępowanie.
Dzień dobry,
dziękuję za sprostowanie!
Bardzo proszę,
Ciekawi mnie jedynie skąd Pan tę płytę ma – skoro miała zostać wycofana z obiegu, zgodnie z zapewnieniami Pani Pendereckiej.
Widać zmowa milczenia DUX oraz zaświadczanie nieprawdy realizatorki nagrania – pani Polańskiej, i popierania wersji małżeństwa Długoszów (cieszących się w świecie muzycznym bardzo złą sławą, a niezwykle hołubionych w Polsce), jakoby to pani Agata miała to nagrywać – ponownie wygrała z zaświadczeniem 50 osób biorących udział w nagraniach. Smutna ta nasza rzeczywistość…
Jan Topolski ma zupełną rację. Dewaluacja nie zna granic.
Płytę otrzymałem od wydawnictwa DUX, natomiast o całej sprawie dowiaduję się z Pani komentarza. Natomiast Państwa Długoszów osobiście nie znam i nic mi też nie wiadomo na temat opinii, jaką mają w środowisku…