Ludomir Michał Rogowski (1881 – 1954) to w historii muzyki polskiej postać prawie całkowicie zapomniana. Wykształcony, podobnie jak Szymanowski, Różycki, Fitelberg i Morawski, przez Zygmunta Noskowskiego, studiował też dyrygenturę u samego Artura Nikischa i Emila Młynarskiego. Outsider, nie znajdował wśród krytyki i publiczności zrozumienia ani zbytniej sympatii. Po studiach we Francji, gdzie obracał się wśród tamtejszej cyganerii, i pobycie w Polsce, postanowił w 1926 roku przenieść się na stałe do Dubrownika i tam pozostał aż do śmierci w 1954 roku. Nie miałem wcześniej okazji zetknąć się z muzyką Rogowskiego, kiedy więc w moje ręce trafił dwupłytowy album Songs & Fantasmagories firmowany nazwiskiem mezzosopranistki Izabeli Kopeć, postanowiłem przekonać się, czy jest czego słuchać. Album, jak już wspomniałem, jest dwupłytowy, i tę jego dwupłytowość nie bardzo rozumiem. Pierwszy krążek zawiera bowiem 44 minuty muzyki, a drugi zaledwie 15 minut, wobec czego wszystko dałoby się bez problemu zmieścić na jednej płycie; a zostałby jeszcze spory zapas. Wydawnictwo robi bardzo pozytywne wrażenie – dwupłytowy box prezentuje się niezwykle elegancko, ciekawe są poświęcone kompozytorowi teksty w książeczce.
Pierwszy krążek zawiera w sumie 18 pieśni Rogowskiego na głos i fortepian (oraz, w dwóch przypadkach – na skrzypce). Mamy tu utwory zarówno z lat 20., jak też 30. i 50. Album prezentuje więc twórczość Rogowskiego z różnych okresów jego życia. Mamy tu zarówno teksty francuskie, jak też polskie i chorwackie. 18 pieśni składa się na następujące cykle: Dwa recytatywy i serenada do słów Natalie Clifford Barney (1917), następnie mamy dwie pieśni (Kołysanka i Brzózka) do słów Riny Stulli-Masery (1950), Trzy pieśni ze starych dubrownickich liryk z tekstami poetów renesansowych (1953), Trzy pieśni do słów Stanisława Długosza (1936), Erotyk z 1910 roku, krótki zbiór Kwiaty do tekstów Nadieżdy Sawatijewić (1953) oraz Trzy poematy do słów Yuan-Tseu-Ts’ai (1920). Drugi krążek zajmują w całości Mamidła (Fantasmagories) z 1920 roku na wokalizujący głos i małą orkiestrę.
Cóż mogę rzec o tak zacnej kolekcji? Z pieśni najciekawiej prezentują się te do tekstów Długosza oraz te do słów Yuan-Tseu-Ts’ai. W pozostałych brak większej oryginalności czy bardziej osobistego wyrazu. Izabeli Kopeć należą się wyrazy uznania za długą i ciężką pracę w przygotowaniu tego albumu. Zastanawiam się jednak, czy wysiłek był warty zachodu i czy muzyka Rogowskiego warta jest aż takiej atencji. Również Mamidła jakoś mnie nie zachwyciły, a chwytliwe tytuły poszczególnych części tego cyklu (Kołysanka Mayi, Taniec Kriszny, Modlitwa Ganesi, Pszczoły Kamy i Wezwanie do Agni) zdały się przykrywką do dość konwencjonalnie potraktowanego orientalizmu, bazującego na skali pentatonicznej, szybkich pasaży harf i okazjonalnych uderzeniach tam-tamu. Cykl ten wypada też najsłabiej pod względem wykonawczym. Orkiestra Teatru Wielkiego – Opery Narodowej nie wybija się ponad poprawność i nawet obecność Łukasza Borowicza za pulpitem dyrygenckim nie jest w stanie zmienić wiele.
Miałem wątpliwości czy moja ocena twórczości Rogowskiego nie jest może nazbyt surowa. Postanowiłem więc sprawdzić, jak też twórczość tego kompozytora była odbierana przed wojną. Sięgnąłem w tym celu po trzy książki Romana Jasińskiego – jego wspomnienia, zatytułowane Zmierzch starego świata, a także dwie antologie przedwojennej krytyki muzycznej – Na przełomie epok i Koniec epoki. Rogowski pojawia się w każdej z tych pozycji. Na początku zazwyczaj mowa o nim jako o obiecującym kompozytorze, ale im dalej w las (i w recenzje), tym stają się one bardziej zdecydowane w wyrazie. Jasiński kwituje Rogowskiego następująco: „talent był to niewielki”, potem zaś dodaje, że „sprawiał na mnie osobiście wrażenie człowieka niepoważnego”. Inny z kolei recenzent, niejaki Mączewski, pisze o jakiejś kompozycji Rogowskiego następująco:
Co tam na dnie duszy mu gra czy piszczy, nie chcę przesądzać, jednak P. Rogowski popełnia ten sam błąd, co i większa część jego futurystycznych kolegów. Tytuły bardzo interesujące, za to istota rzeczy nikła.
A jeśli ktoś pomyśli, że przyznanie kompozytorowi państwowej nagrody muzycznej w 1938 roku wpłynęło jakoś na poprawę oceny jego twórczości to… będzie w błędzie. Zygmunt Mycielski pisał: „pomimo wielkich słów i wielkich zamiarów nie stworzył (…) nic ciekawego”. Jerzy Waldorff zaś dodał: „W innych społeczeństwach sprawa Rogowskiego byłaby skandalem i wstrząsnęłaby opinią szerokich warstw inteligencji. U nas przeszła niepostrzeżenie na marginesie meczów piłkarskich i partii brydża”.
Chciałbym móc temu zaprzeczyć!
Ludomir Rogowski
Dwa recytatywy i serenada
Kołysanka
Brzózka
Trzy pieśni ze starych dubrownickich liryk
Trzy pieśni do słów Stanisława Długosza (1936),
Erotyk
Kwiaty
Trzy poematy do słów Yuan-Tseu-Ts’ai
Mamidła
Izabela Kopeć – mezzosopran
Ewa Pelwecka – fortepian
Michał Lisiewicz – skrzypce
Łukasz Borowicz – dyrygent
Orkiestra Teatru Wielkiego – Opery Narodowej
DUX
Szczerze mówiąc, ucieszyłam się widząc nazwisko nieznanego sobie polskiego kompozytora (jak to ja 😉 ) ale po przeczytaniu to już sama nie wiem 😀 Ale sprawdzę go, dziękuję !
Polecam się na przyszłość 😉
Masz coś ciekawego w zanadrzu na świąteczny klimat? 🙂 Nie wiem, czy Cię to zainteresuje, ale co tam, pochwalę się. Niedawno została wydana płyta, na której Magda Umer śpiewa kolędy z towarzyszeniem orkiestry Akademii Orkiestrowej działającej przy Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu, gdzie też dokonano nagrania. Polecam, wcale nie tylko dlatego, że jestem małą cząstką tego krążka 😉
Dzięki za wiadomość 😉 Płyty niestety nie znam. Coś tam szykuję… Dłuższy tekst, który wrzucę jak tylko znajdę czas, żeby go dokończyć.