Trudno o muzykę, która silniej kojarzyłaby się z Czechami niż cykl sześciu poematów symfonicznych Bedřicha Smetany Má vlast (Moja ojczyzna). Jedynym „konkurentem” na tym polu jest dla autora Sprzedanej narzeczonej Dvořák, ale to do starszego o 17 lat Smetany należy palma pierwszeństwa.
Má vlast składa się z sześciu części: Vyšehrad, Vltava, Šárka, Z czeskich łąk i gajów, Tábor i Blaník. Całość powstała w ciągu pięciu lat (1874 – 1879), a podczas pisania czterech ostatnich części kompozytor był już całkowicie głuchy.
W zasadzie od zawsze ten cykl był specjalnością zarówno czeskich dyrygentów, jak i Orkiestry Filharmonii Czeskiej, począwszy od nagrania Václava Talicha z 1929 roku, aż do tej najnowszej rejestracji pod batutą Jiříego Bělohlávka, nagranej podczas inauguracji festiwalu Praska Wiosna w maju 2014 roku. Mamy też oczywiście mnóstwo innych nagrań, a chcąc porównać tę najnowszą interpretację sięgnąłem do dwóch innych nagrań – Karela Ančerla z 1964 roku i Václava Neumanna z 1975 roku. Pod pewnymi względami wszystkie są bardzo podobne. Czescy dyrygenci chyba instynktownie wyczuwali, że tak patetycznej i romantycznej muzyki nie można dopieszczać emfatycznymi gestami retorycznymi, że trzeba ją prezentować w zwięzły i rzeczowy sposób.
Tak zrobił też i Bělohlávek, ale jego nagranie wyróżnia się ciepłym, miękkim i nasyconym brzmieniem, które w połączeniu z dobrze przemyślaną, ale i potoczystą interpretacją daje olśniewające rezultaty. Uderza naturalność tego wykonania i mnogość wydobytych planów narracyjnych. Orkiestra jest tu w szczytowej formie, a dźwięk jest świetny – bezpośredni, ciepły i przestrzenny. Trudno tu w zasadzie wskazywać jakieś lepsze momenty – trzeba by w zasadzie wskazywać tak za taktem, melodię za melodią i wejście za wejściem. Zarówno orkiestra jak i dyrygent mają to dzieło we krwi, a dzięki temu nie umyka im najlżejsza zmiana tempa czy ekspresji. Przepięknie wypada solo harfy na początku pierwszej części; Wełtawa w drugiej części płynie wartko i potoczyście (chociaż mało kto wie, że melodia ta tak naprawdę bardzo mało ma wspólnego z Czechami i jest dużo starsza niż mogłoby się wydawać!), czwarta część czaruje lekkością i delikatnością. Blaník imponuje grą sekcji dętej blaszanej, jednak nawet w najbardziej impetycznych momentach gra blachy nie zagłusza reszty orkiestry. Za tak staranne cyzelowanie balansu pomiędzy grupami orkiestry należy się Bělohlávkowi wielkie uznanie.
To pierwsza płyta, która ukazuje się po śmierci zmarłego w maju zeszłego roku Bělohlávka. Trudno wyobrazić sobie utwór i interpretację, która upamiętniałaby tego wielkiego dyrygenta w bardziej trafny sposób. Polecam!
Bedřich Smetana
Má vlast
Czech Philharmonic Orchestra
Jiří Bělohlávek – dyrygent
Decca
Płyta faktycznie jest wspaniała,tak jak wszystkie inne nagrania,szczególnie muzyki czeskich kompozytorów,pod Belochlavkiem. Nagrania mojego ukochanego Dvorzaka aż proszą się żeby je słuchać dla czystej przyjemności.Wspomniane przez Pana,jakiś czas temu,nagranie Stabat Mater Dvorzaka, zrobiło na mnie też niesamowite wrażenie(dziś środa popielcowa,była okazja przypomnieć sobie).Mało tego,że Dvorzak,mało tego,że
Belohlavek,to jeszcze ta „wisienka na torcie” Michael Spyres,dla mnie jeden z najlepszych współczesnych tenorów.Może kiedyś znów zawita do Warszawy,może przyszły sezon?
P.S.Belohlavka w Warszawie nie słyszałam,w Katowicach tak-koncert cudo.
Tę płytę usłyszałem podajże jakoś na początku tego roku lub jesienią poprzedniego w radiowej Dwójce i tak odkryłem Smetanę. Bardzo mi się to wykonanie podoba i nie trudno zgadnać, że to „Wełtawa” przykuła moją uwagę. Trochę trudno osiągalne wydanie u nas, póki co kupiłem Kubelika z czeską orkiestrą symfoniczną, wykonanie z 1990 i właśnie teraz sprawdzając płytę na potrzeby tego kometarza odkryłem, że jest inna płyta z tego nagrania, na okładce której podano informację o wydarzeniu podczas którego miała miejsce rejestracja: otwarcie festiwalu Praska wiosna! Podwójnie mnie to cieszy, bo słuchając w Dwójce w maju koncertu z tegorocznego festiwalu, odkryłem kolejnego genialnego Czecha – Josefa Suka i jego wspaniały poemat symfoniczny „Praga”. Zresztą drążąc temat Suka trafiłem na stronę „Klasycznej płytoteki”.
Ten rok jest dla mnie rokiem czeskiej muzyki dzięki Filharmoni Dwójki.
Muzyka Josefa Suka zdecydowanie warta jest uwagi. A co do Wełtawy – proszę poszukać też nagrania pod dyrekcją Stokowskiego. Nie będzie Pan zawiedziony!