Rafał Blechacz po raz pierwszy usłyszał grę Bomsori Kim, kiedy ta brała udział w Konkursie Wieniawskiego w Poznaniu. Pianista obmyślał wtedy nową płytę, ale brakowało mu partnera do jej realizacji. Kiedy usłyszał grę Kim, wiedział już że to właśnie jej zaproponuje współpracę. Skrzypaczka zgodziła się, a w rezultacie powstał niniejszy album, podzielony między trzy sonaty na skrzypce i fortepian i krótką miniaturę na zakończenie.
Muzyka Gabriela Faurégo jest specyficzna. Pomimo, że kompozytor działał w okresie romantyzmu, próżno szukać w jego dziełach patosu i egzaltacji. Wyróżnia je za to elegancja, umiar i stonowany liryzm. To muzyka, która jest klasyczna z ducha, i to właśnie ten jej aspekt podkreślili wykonawcy. Sonata A-dur jest jednym z najpopularniejszych dzieł kameralnych Faurégo, konkurencja na rynku nagrań jest więc poważna. Interpretacja Blechacza i Kim broni się jednak wyczuciem naturalnego przebiegu muzyki, płynnością prowadzenia narracji i umiejętnością wychwycenia właściwych proporcji dynamicznych. Ich piana potrafią być zjawiskowe, a z największą satysfakcją słuchałem części drugiej, Andante. Ta interpretacja to idealne wcielenie typowo francuskiej sérénité – pozbawionej wszelkiej ostentacji, naturalnej i swobodnej.
Sonata g-moll Claude’a Debussy’ego jest późnym utworem, który twórca ukończył rok przed śmiercią. Kompozytor miał w planach napisanie sześciu sonat na różne instrumenty, ale udało mu się napisać tylko trzy. Trzyczęściowa Sonata skrzypcowa jest dziełem lapidarnym. Jest, podobnie jak dzieło Faurégo, zrównoważona, a jednak kompletnie odmienna, zdecydowanie bardziej zróżnicowana pod względem kolorystycznym, bardziej kapryśna pod względem zmian tempa i ekspresji. Również z tą kompozycję polsko-koreański duet poradził sobie świetnie, a Kim dobrze podkreśliła zróżnicowanie artykulacyjne, zwłaszcza w odcinkach, w których musiała grać sur la touche, przy gryfie. Świetna robota!
Zmianę nastroju przynosi młodzieńcza Sonata d-moll Szymanowskiego, napisana kiedy kompozytor liczył sobie zaledwie 22 lata. Siłą rzeczy jest to utwór jeszcze z ducha romantyczny i nie tak indywidualny jak jego późniejsze kompozycje. Nie sposób jednak odmówić temu dziełu siły wyrazu i zdolności kompozytora do stworzenia i podtrzymania nastroju. Na tle całego albumu wyróżnia się zwłaszcza część ostatnia – Allegro molto quasi presto. Jest dramatyczna, zagrana ostro i wyraziście, stanowi też przez to logiczne zwieńczenie starannie zaplanowanego pod względem dramaturgicznym albumu.
Na deser zaś wykonawcy zaproponowali aranżację Nokturnu cis-moll Fryderyka Chopina w opracowaniu Nathana Milsteina. O ile trzy sonaty reprezentują najwyższy poziom – tak kompozytorski, tak wykonawczy, to ta aranżacja jest po prostu słaba. Sprawia, że eteryczne arcydziełko zamienia się w salonowy kawałek, któremu nie pomaga nawet to, że grają go artyści tej miary co Blechacz i Kim. O „zasadności” takich zabiegów wypowiedział się kiedyś trafnie Maestro Maksymiuk, uczynił to jednak na tyle dosadnie, że nie będę go tu cytować. Zainteresowanych odsyłam do pozycji „Maksymiuk na maksa”, strona 129.
Nie chcę jednak kończyć akcentem tak pesymistycznym i dodam, że album, brany jako całość, jest świetny. Nic tylko iść do sklepu i brać!
Gabriel Fauré
I Sonata skrzypcowa A-dur op. 13
Claude Debussy
Sonata skrzypcowa g-moll
Karol Szymanowski
Sonata skrzypcowa d-moll op. 9
Fryderyk Chopin
Nokturn cis-moll op. posth.
Rafał Blechacz – fortepian
Bomsori Kim – skrzypce
Deutsche Grammophon
Miła odmiana i miła Towarzyszka wspólnego występu, bo akurat (nie wiem czy Pan podzieli moja opinię) w repertuarze Chopinowskim solo, pianista Blechacz jakoś szczególnie nie zachwyca.
Prawdę mówiąc słabo znam Blechacza w tym repertuarze. Ale to co słyszałem było bardzo w porządku – eleganckie i poukładane.