Stanisław Moniuszko obchodzi dzisiaj dwusetną rocznicę urodzin. Na rynku pojawiło się z tej okazji mnóstwo nowych nagrań, dochodzi do wykonań mnóstwa od dawna zapomnianych utworów na koncertach. Pisałem niedawno o wydanej przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina Halce pod dyrekcją Fabia Biondiego, tym razem jednak w moje ręce wpadła wydana przez tę samą instytucję płyta z wyborem 29 pieśni z lat 1842-1859 w wykonaniu barytona Mariusza Godlewskiego i Radosława Kurka grającego na fortepianie Pleyela z roku 1838. Są to utwory bardzo zróżnicowane. Moniuszko wybierał teksty od Jana Kochanowskiego, przez Adama Mickiewicza, Jana Czeczota, Aleksandra Chodźki, Józefa Ignacego Kraszewskiego, Władysława Syrokomli, Antoniego Kolankowskiego, Kazimierza Brodzińskiego, Józefa Korzeniowskiego, Teofila Lenartowicza, Piotra Maszyńskiego, Jana Zachariasiewicza, Edmunda Wasilewskiego do Adama Asnyka.
Zabierałem się do słuchania z dobrymi chęciami, wręcz pewien że odkryję niesłusznie pokryty kurzem zapomnienia zaułek polskiej wokalistyki.
I?
I aż chce się sarknąć za Gombrowiczem, że „Moniuszko wielkim kompozytorem był”. Skąd ten sarkazm i skąd to wpychanie przeze mnie szacownemu jubilatowi w okrągłą rocznicę urodzin śledzia do urodzinowego tortu? Czynników jest dużo, zacznijmy więc od tekstów. Nie wszystkie teksty wykorzystane przez kompozytora to poezje najwyższych lotów. Powiem więcej, niektóre są rozbrajająco banalne, a słuchając ich nie można zignorować słów i schować się za muzyką, bo śpiewane są oczywiście po polsku, więc wszystko jest zrozumiałe. Teksty miłosne są w większości przypadków naiwne aż do przesady, teksty nasycone wątkami patriotyczno-martyrologicznymi zaś przynależą wyraźnie do swojego czasu i słuchane bądź czytane poza nim nie budzą raczej żywych emocji. Ich opracowanie muzyczne również trudno uznać za szczególnie wyrafinowane czy ciekawe. Po wysłuchaniu kilku pieśni można łatwo przewidzieć, co stanie się dalej – jak rozwinie się melodia i jak rozłożone zostaną akcenty w poszczególnych słowach. Jest w tych dziełkach coś swojskiego, przystępnego i komunikatywnego, i to zapewne można policzyć kompozytorowi na plus.
Najciekawiej wypadają te pieśni, w których kompozytor dał upust swojego poczuciu humoru. Są to przede wszystkim Czaty (Mickiewicz), Dziad i baba (Kraszewski) czy Krakowiaczek (Wasilewski), wszystkie lekkie, dowcipne i atrakcyjne dla słuchającego. O ile więc same utwory nie są może szczególnie fascynujące, o tyle wykonanie Mariusza Godlewskiego jest świetne. Artysta dysponuje dość jasnym w barwie, ciepłym głosem, słychać też wyraźnie, że jego interpretacje są przemyślane, znamionują przy tym dużą wrażliwość, wyczulenie na barwę i niuanse dynamiczne. Wydaje mi się, że mógłby być dobrym wykonawcą pieśni Gustava Mahlera. Także akompaniament w wykonaniu grającego na instrumencie historycznym Radosława Kurka wypada znakomicie. Ciepła i miękka barwa brzmienia instrumentu pasuje do tego repertuaru i pomaga wydobyć jego zalety, nadając całości trafny charakter wręcz domowego muzykowania – pozbawionego ostentacji i patosu.
Trzeba oczywiście brać pod uwagę, w jakich okolicznościach te pieśni powstały, dla jakiego odbiorcy były przeznaczone i o jakich wykonawcach myślał kompozytor. Są to utwory, które powstały z myślą o śpiewaniu i graniu ich w domu, o półamatorskim poziomie wykonawców, z myślą o pokrzepieniu serc odbiorców. Były aktualne wówczas, ale odnoszę wrażenie, że chyba nie do końca ową aktualność zachowały. Być może stwierdzenia takie, mogą się wydać zbyt ostre, ale cóż zrobić, kiedy sumienie nie pozwala postawić sprawy inaczej?
Stanisław Moniuszko
Tren X, Tren VI, Ja Ciebie kocham, Rozmowa II, Czaty, Do Niemna, Wyjazd na wojnę, Kukułka, Wędrowna ptaszyna II, Kum i kuma, Kozak, Morel, Pielgrzym, Dziad i baba, Piosnka bez tytułu (Znasz-li ten kraj), O matko moja, Rada, Pieśń wieczorna, Lirnik wioskowy, Grajek, Mazurek (Sprawiedliwość Zosiu śmiała!), Piosnka żołnierza, Dwie zorze, Tęsknota, Prządka, Do dziecięcia, Złota rybka, Krakowiaczek, Modlitwa
Mariusz Godlewski – baryton
Radosław Kurek – fortepian
NIFC