Wydawnictwo BR Klassik wypuściło właśnie na rynek kolejny album sygnowany nazwiskiem legendarnego rumuńskiego dyrygenta Sergiu Celibidache. Na krążek trafiło tym razem dzieło doskonale znane, zgrane niemal do imentu, a mianowicie Symfonia fantastyczna Hectora Berlioza. Jest to chyba pierwsze ogólnodostępne wydanie tego nagrania, a więc niezła gratka – zarówno dla wielbicieli francuskiego kompozytora jak i fanów ekscentrycznego dyrygenta. Celibidache był wykonawcą szalenie specyficznym, lubującym się w ekstremalnie powolnych tempach, konsekwentnie odmawiał też od pewnego momentu swojego życia nagrywania w studio. Jego Fantastyczna wzbudziła jednocześnie ciekawość (bo na pewno będzie to wersja inna niż wszystkie) i niepokój (czy styl dyrygenta na pewno pasuje do tego utworu?).
Początek jest obiecujący. Monachijskie smyczki brzmią kremowo i ciepło, a Celibidache wydobywa pomijane zazwyczaj drugoplanowe linie melodyczne. Jednak już pierwsza kulminacja jest dość nieśmiała, nie dość ostra i nie dość skontrastowana z poprzedzającym ją wstępem. Akcenty rytmiczne są wygładzone, a kontrasty agogiczne i wyrazowe są słabo zaznaczone. Przejście do tematu reprezentującego ukochaną bohatera i, co za tym idzie, do tempa allegro apassionato, nie jest udane. Nie słychać w tej interpretacji pasji, rozgorączkowania i wściekłej namiętności, o którą kompozytorowi chodziło. Celibidache prowadzi ten utwór ze stoickim spokojem, kontrasty dynamiczne są słabe, a ataki orkiestry mało pewne, a przy tym miękkie w brzmieniu. Słychać tu jednak dużo detali, które innym wykonawcom zazwyczaj umykają, zwłaszcza w partii smyczków. Jest to eleganckie, ładne, ale nie o to w tym utworze chodzi. Ostatnia kulminacja jest groteskowo statyczna.
Scena na balu jest elegancka, a Celibidache pilnuje aby frazy były odpowiednio zaokrąglone, ale tu także nie uświadczymy żadnej intensywności czy zaangażowania emocjonalnego. Nic się w tym tańcu nie dzieje, nic nie wiruje, nic nie pulsuje i nic nie brzmi. Celibidache chyba nie lubił tej części symfonii. Nie potrafię znaleźć innego wytłumaczenie dla którego potraktował ją w tak zimny i obojętny sposób.
W trzeciej części symfonii, Wśród pól, bohater utworu błąka się po opustoszałym terenie, przeżywa rozterki, rozmyśla, popadający przy tym coraz głębiej w otchłanie szaleństwa. Co robi bohater Fantastycznej pod batutą Celibidache? Znajduje sobie miękką kępkę trawy, rozkłada koc i zapada w sen. Muzyka błądzi bez celu, bez ładu i składu, a momentami zupełnie się rozłazi i zaczyna przypominać muzykę relaksacyjną. Melodie tracą wtedy kontury, a brzmienie zlewa się w homogeniczną, ciastowatą papkę. Ładna i staranna gra orkiestry to zdecydowanie za mało, aby utrzymać uwagę słuchającego w skupieniu. Cała ta część trwa tu ponad 20 minut, podczas gdy innym dyrygentom zajmuje zazwyczaj ok. 15 lub 16 minut. W skrajnych przypadkach zaś otrzepują ją z batuty w ciągu 13 minut, co też nie jest złym pomysłem.
Powolne tempo trzeciej części musiało skutecznie uśpić orkiestrę. Najwyraźniej nie wszyscy zdążyli obudzić się na Marsz na miejsce stracenia, a najbardziej zaspani wydają się tu perkusiści. O wynikających z tego faktu konsekwencjach nie ma sensu pisać.
Sabat czarownic rozpoczyna się w zadziwiający sposób. Najpierw jest powolny i letargiczny, ale z chwilą powrotu tematu ukochanej tempo gwałtownie przyspiesza, wyrywając słuchającego z leniwego podrzemywania. Jednak przy Dies irae wszystko wraca do „normy”, a muzyka znów popada w odrętwienie. Dzwony są ledwo słyszalne, tak samo jak grające sekwencję dęte blaszane. Nie ma tu ani grama przewidzianej przez kompozytora ironii. Kuriozalne jest końcowe pandemonium – statyczne, powolne, wlecze się niemiłosiernie.
Jeśli pomimo tego co napisałem powyżej zdecydujecie się na słuchanie wersji Celibidache, to w żadnym razie nie zapomnijcie o poduszce. Ta Fantastyczna działa lepiej niż melisa. Swoją drogą – żadną miarą zrozumieć nie potrafię, w jakim celu dyrygent zabrał się za „interpretowanie” dzieła, którego ewidentnie nie lubił i którego najzwyczajniej w świecie nie czuł. Jeśli macie wolną godzinę i chcecie ją zmarnować: oto ona, Symfonia (nie)fantastyczna pod batutą Celibidache.
Hector Berlioz
Symfonia fantastyczna op. 14
Sergiu Celibidache – dyrygent
Münchner Philharmoniker
BR Klassik