Album Danse Macabre nagrany z udziałem Montreal Symphony Orchestra grającą pod batutą Kenta Nagano wydano w roku 2016. Nie znałem go wcześniej, ale ponieważ wychodzę z założenia że o dobrych płytach zawsze warto napisać, a przed złymi ostrzegać, postanowiłem skreślić parę słów podczas słuchania tych rejestracji. Na krążku znalazło się sześć utworów orkiestrowych różnych kompozytorów, w zamierzeniu mających jakieś upiorno-makabryczne konotacje. Nie do końca się to autorom albumu udało, ale po kolei.
Album otwiera scherzo Uczeń czarnoksiężnika Paula Dukasa, wzorowane na wierszu Johanna Wolfganga Goethego. Liryk opowiada o tytułowym adepcie sztuk magicznych, który pod nieobecność swego pryncypała zabiera się za czarowanie, chcąc tym sposobem ułatwić sobie wykonywanie zadań domowych. Ożywia miotłę i każe jej nosić wiadra z wodą. Skutki są opłakane, bo miotła okazuje się być narzędziem zbyt trudnym do okiełznania. Zdesperowany młodzik rąbie ją więc na kawałki siekierą, ale okazuje się, że każdy z kawałków zamienia się w całą miotłę, która nadal nosi wodę i wylewa ją w pracowni. Sytuację ratuje dopiero czarnoksiężnik, który zjawia się w ostatniej chwili i ratuje pracownię przed całkowitym zalaniem. Arcybarwny to utwór i dowcipny, ale niespecjalnie upiorny. Czy interpretację Nagano można polecić?… Nie, bo jest mdła i bezbarwna. Jeśli chcecie posłuchać dobrego wykonania tego utworu to sięgnijcie albo po stareńkie nagrania Toscaniniego, Stokowskiego czy Mitropoulosa, a jak nie lubicie starych nagrań i chcecie mieć to w stereo to pozostają nagrania Silvestriego czy, z tych najnowszych, Rotha.
Oparty na wierszu Karela Jaromíra Erbena późny poemat symfoniczny Południca Antonína Dvořáka jest już zdecydowanie bardziej makabryczny pod względem treści. Mowa w nim o matce, która ostrzega małego synka, że jeśli nie będzie dobrze się zachowywał to przyjdzie po niego tytułowa wiedźma. Wywołana do tablicy czarownica w rzeczy samej zjawia się i żąda wydania dzieciaka. Matka zaczyna uciekać, południca goni ją, a kiedy później w domostwie zjawia się ojciec, znajduje na podłodze nieprzytomną żonę, a w jej ramionach martwe dziecko, którego kobieta broniła tak zawzięcie że je udusiła. Czy warto wysłuchać tej upiornej historii w wykonaniu Kenta Nagano? Nie, włóżcie lepiej do odtwarzacza nagranie pod batutą Mackerrasa lub Harnoncourta.
Noc na Łysej Górze Modesta Musorgskiego to utwór doskonale wszystkim znany, lubiany i popularny. Po co Nagano sięgnął po ugładzoną, ulizaną i ugrzecznioną aranżację Rimskiego-Korsakowa – tego zrozumieć nie mogę. Tym bardziej, że i jego interpretacja nadmiarem ekspresji nie grzeszy. Jeśli już naprawdę koniecznie musicie słuchać tego utworu w tej wersji, sięgnijcie po pełnokrwistą i drapieżną interpretację Gołowanowa. To stare nagranie i jakość dźwięku jest to luftu, ale interpretacyjnie dzieją się tam takie rzeczy, że głowa mała. Spragnieni mocnych wrażeń sięgnąć mogą po aranżację Stokowskiego (koniecznie pod jego dyrekcją). Zdecydowanie warto wysłuchać też oryginalnej wersji Musorgskiego. Dobrze poznać interpretację Kuchara, a jeszcze lepiej posłuchać nagrania Abbada dla Sony z London Symphony Orchestra. Mocne wrażenia gwarantowane!
Poemat symfoniczny Tamara Milija Bałakiriewa to świetny utwór, którego zdecydowanie warto wysłuchać ze względu na jego nastrojowość i specyficzny, zmysłowy i orientalny nastrój. Rosyjski kompozytor zainspirował się balladą Michaiła Lermontowa, opowiadającą o carewnie Tamarze, która wabiła mężczyzn do wieży położonej nad Wąwozem Darialskim nad rzeką Terek. Dziewczyna obiecywała im (wszystkim!) spełnienie najdzikszych nocnych fantazji. Szkopuł w tym, że następnego dnia rano zwłoki spragnionego uciech mężczyzny lądowały w rzece, a Tamara rozpoczynała oczekiwanie na pojawienie się kolejnej ofiary. Urocze. Interpretacja Nagano jest nudnawa. Jeśli chcecie posłuchać wykonania, w którym usłyszycie podane sugestywnie elementy tej opowieści: zwodniczą niewinność tytułowej bohaterki, dziką orgię i kotłujące się we mgle odgłosy strumienia – sięgnijcie po nagrania Gołowanowa lub Beechama.
Taniec szkieletów Camille’a Saint-Saënsa to potraktowany z przymrużeniem oka muzyczny obraz tańca kościotrupów, obrazowanych w naturalistyczny sposób przez postukiwanie ksylofonu. Mamy tu też inne efekty muzyczne niosące diaboliczne skojarzenia. Kostucha gra tu na przestrojonych o pół tonu w dół skrzypcach, co sprawia, że z dźwięku e robi się es, a grający może z łatwością wydobyć niosący diaboliczne skojarzenia interwał trytonu (cwane!). Mamy tu też na samym początku dwanaście dźwięków harfy symbolizujących wybicie północy czy złowieszczy cytat z Dies irae (przetransponowany dla niepoznaki do tonacji durowej). Taka sobie sympatyczna makabreska, niezbyt dobrze jednak wykonana. Ładne jest solo skrzypiec, ale oprócz niego nie uświadczymy tu zbyt wielu atrakcji. Jeśli chcecie wysłuchać naprawdę porywającej interpretacji tego dzieła, sięgnijcie po nagranie 94-letniego Stokowskiego, zarejestrowane w 1976 roku. Jest porywające! Warto też posłuchać pieśni na głos i fortepian do tekstu Henri Cazalisa, na której oparł się francuski kompozytor pisząc to dzieło.
Na zakończenie otrzymujemy Hallowe’en z Three Outdoor Scenes Charlesa Ivesa. Tego posłuchajcie w wykonaniu… Żartowałem, tego najlepiej w ogóle nie słuchajcie, bo to gniot straszliwy. Serio.
Podczas słuchania tej płyty dominowało u mnie poczucie, że oto mam do czynienia z rutynowo odwalaną robotą. Utwory grane są bez serca, bez wyobraźni, bez pazura, bez dramatyzmu. Są niemiłosiernie wręcz ulizane, a świetna jakość dźwięku pomaga tylko podkreślić mizerię wykonania. Wynudziłem się w czasie słuchania tej płyty jak mops. Kent, nagana!
Danse Macabre
Paul Dukas
Uczeń czarnoksiężnika
Antonín Dvořák
poemat symfoniczny Południca op. 108
Modest Musorgski
poemat symfoniczny Noc na Łysej Górze
Milij Bałakiriew
poemat symfoniczny Tamara
Camille Saint-Saëns
Danse macabre
Charles Ives
Hallowe’en z Three Outdoor Scenes
Montreal Symphony Orchestra
Kent Nagano – dyrygent
Decca