Brytyjczyk Thomas Adès rozwija wspaniałą i wszechstronną karierę: ceniony jest jako kompozytor, dyrygent i pianista. Pisałem już o albumie Adès conducts Adès, gdzie poprowadził światowe premiery fonograficzne własnych kompozycji (link TUTAJ), pisałem też o jego nagraniu Winterreise Franza Schuberta, zarejestrowanym wespół z Ianem Bostridgem (link TUTAJ). Teraz zaś w moje ręce trafiła płyta Janáček: Solo Piano, będąca wyborem najbardziej znanych dzieł czeskiego kompozytora, przeznaczonych na ten instrument. Mamy tu Po zarośniętej ścieżce (Po zarostlém chodníčku), Sonatę es-moll Z Ulicy 1.X.1905 oraz We mgle (V mlhách).
Cykl Po zarośniętej ścieżce składa się z trzynastu części, podzielonych na dwa zeszyty. Kompozytor ukończył go ok. 1911 roku. Pierwszy z woluminów jest o tyle ciekawy, że wszystkie tytuły są programowe, poetyckie i autobiograficzne. Kompozytora komentował później te utwory, ale jego wyjaśnienia były dość enigmatyczne. Tytuły pierwszych dziesięciu części brzmią następująco: Nasze wieczory (Naše večery), Spadły liść (Lístek odvanutý, zgodnie z komentarzem kompozytora to „pieśń miłosna”), Chodźcie z nami! (Pojďte s námi! to „na zawsze zapomniany list”), Frydecka Maria Panna (Frýdecká panna Maria), Szczebiotały jak jaskółki (Štěbetaly jak laštovičky), Nie można skończyć! (Nelze domluvit!, część ta wyraża „gorycz zawodu”), Dobrej nocy! (Dobrou noc!), Tak niezmiernie smutno (Tak neskonale úzko, Janáček komentował tę i następną część następująco: „chyba wyczuwa Pan w przedostatnim numerze płacz? Jakby przeczucie śmierci. Podczas gorących letnich nocy anielskiej istocie było tak śmiertelnie smutno”), W płaczu (V pláči), Pójdźka nie odleciała! (Sýček neodletěl!, tutaj „w ufnej pieśni życia [chorałowa melodia w E-dur] odzywa się złowieszczy motyw pójdźki”). Trochę kłopotu nastręcza prawidłowe nazewnictwo sowy z ostatniej części. W angielskich wersjach tytułów spotykam się nagminnie z tłumaczeniem barn owl, co wskazuje na płomykówkę (widnieje ona także na okładce niniejszego albumu), zaś wersja tytułu tej części podana w polskim tłumaczeniu biografii kompozytora pióra Jaroslava Vogela podaje puszczyka jako tytułowego ptaka. Ale puszczyk to po czesku puštík, a płomykówka to sova pálená. A gdyby ktoś pomyślał, że chodzi po prostu o syczka (bo na to może wskazać intuicja), to srodze się zawiedzie, bo nazwa tego ptaka w języku naszych sąsiadów to výreček malý. Pójdźka zaś to sýček obecný. Ten ptak kojarzony w starożytnej Grecji z boginią Ateną był także traktowany jako zapowiedź śmierci i w takim kontekście wykorzystał go Janáček. Wszystkie tytuły wskazujące na żałobę i cierpienie odnoszą się do córki kompozytora, Olgi, która zmarła na gruźlicę w 1903 roku, w wieku zaledwie 20 lat. Pozostałe zaś mówią o luźnych wspomnieniach młodości i rodzinnych stronach. Już przecież sam tytuł jest piękny. Kryje się w nim tyle nostalgii, tyle tajemnicy, tyle wspomnień… Kompozytor pisał o wspomnieniach zawartych w muzyce: „są tak miłe że pewnie trudno mi je będzie skończyć…”
Już interpretacja Naszych wieczorów pokazuje, że celem Adèsa jest pokazanie odrębności stylistycznej utworów Janáčka. Początek w tempie moderato, w dynamice mezzoforte, oznaczony legato possibile jest właśnie taki – śpiewny, rozmarzony, lekko zamglony, ale kiedy narrację przerywają artykułowane staccato opadające szesnastki w sopranie – wszystko się zmienia. Tak samo grane są też nuty oznaczone jako sf i te z akcentem. Artykułowane są ostro, brutalnie, a zmiana nastroju nie jest w żaden sposób przygotowana, jest nagła i impulsywna, czyli dokładnie taka jaka powinna być. Dokładnie taka jest muzyka Janáčka – ostra, gwałtowna, wyrazista, bezkompromisowa. W Śpadłym liściu zwraca uwagę umiejętne przechodzenie z szesnastek do trylu i umiejętnie zaakcentowany rytm punktowany, a też świetnie uchwycony charakter tej melancholijnej miniatury. W Chodźcie z nami! ponownie znajdziemy świetnie zagrane, ostre i wyraziste szesnastki wprowadzające silny kontrast w stosunku do reszty narracji, nadające tej rozkołysanej polce żartobliwego charakteru. Świetnie brzmi grany miękko i una corda akordowy wstęp do Frydeckiej Marii Panny, Adès świetnie wyłapał tu też quasi- przestrzenny charakter tej części. Główny materiał grany jest najpierw z oznaczeniem da lontano (z oddalenia), potem da più vicino (bardziej z bliska), a na samym końcu da vicino (z bliska). Bardzo wyraźnie słychać tutaj te metamorfozy dynamiczne. Temat ten wykorzystał kompozytor także w opracowaniu Zdrowaś Mario na tenor, chór, skrzypce i organy, brzmi więc jak śpiew słyszany najpierw w oddaleniu, a potem coraz bliżej. Motorycznie i rzeczywiście szczebiotliwie grana jest część Szczebiotały jak jaskółki, a pianista w bardzo wyrazisty sposób akcentuje tu zmiany tempa, które często następują bez żadnego wcześniejszego przygotowania. Świetnie uchwycony jest lekki i figlarny charakter Nie można skończyć!, w którym zwracają uwagę ostre arpeggia w rejestrze basowym, przerywające tęskną i urokliwą melodię przywodzącą na myśl kompozycje Griega. Miękko, lirycznie i łagodnie grane jest Dobrej nocy! z charakterystycznym miękkim motywem złożonym z czterech szesnastek. Powracają one w nieco innej formie w Tak niezmiernie smutno, części zaskakująco żywej (biorąc pod uwagę tytuł!). Szesnastkowy motyw grany jest tu ostro, perkusyjnie, wyraziście, tylko ostatnie takty w tempie adagio są miękkie i enigmatyczne, brzmią jak westchnienie. Delikatna i eteryczna jest zbudowana z dwóch myśli muzycznych część W płaczu. Drugi z tych tematów należy do najpiękniejszych fragmentów w całej twórczości Janáčka. Grany jest tu przy tym tak jak chciał kompozytor, una corda, z użyciem pedału, który zamazuje dźwięk, sprawia że poszczególne nuty łączą się ze sobą, tak jakby rozmazane były przez łzy. W Pójdźka nie odleciała! Adès intrygująco buduje narrację. Motyw symbolizujący głos tytułowego ptaka jest niedograny, cichy, odległy (Janáček zapisał tu w nutach dolce, vuoto – słodko, ale jednocześnie głucho). Jaskrawo kontrastuje z tą myślę wspomniana już wcześniej chorałowa melodia w E-dur, grana pełnym, mocnym i pewnym dźwiękiem. Zjawiskowe są przerywające ją od czasu do czasu perliste szesnastki przypominające o pójdźce. Przepiękna interpretacja!
Drugi zeszyt nie jest już programowy. Tytuły pięciu części odnoszą się tylko do temp poszczególnych części: Andante, Allegretto – Presto, Più mosso, Vivo, Allegro. W pierwszej części Adès świetnie kontrastuje ze sobą pod względem barwy krótkie, dwudźwiękowe motywy pojawiające się w różnych rejestrach w środkowym odcinku. Każdy z nich brzmi inaczej, każdy się wyróżnia. W części drugiej początkowy motyw grany jest lekko, szybko, ale lakonicznie, bez przeciągania. Mocny kontrast przynosi odcinek poco mosso, w którym pianista gra ostro, wyraziście i bez roztkliwiania się. Efekt zaskakuje i utrzymuje w napięciu. W Vivo ostry i wyrazisty jest kontrast pomiędzy odcinkami w różnych rejestrach, a najciekawsze i najsilniejsze doznania zostawił Adès na fragmenty grane w szybkim tempie w wysokim rejestrze. Artysta niestety pominął w swoim wykonaniu część czwartą, po Vivo przechodzimy więc od razu do ostro brzmiącego, bojowego Allegro. Także tutaj pianista położył nacisk na wyrazistą rytmikę, ale także na niezbędne kontrasty różnicujące muzykę i sprawiające że interesuje od początku do końca.
Sonata fortepianowa es-moll Z ulicy 1. X. 1905 składa się z dwóch części: Przeczucie (Předtucha) w tempie Con moto i Śmierć (Smrt) w tempie Adagio. Janáček napisał dzieło w reakcji na wiadomość o śmierci Františka Pavlíka, jednego z uczestników manifestacji mającej na celu poparcie idei utworzenia uniwersytetu czeskiego w Brnie. Kompozytor rozpoczął pracę natychmiast po tym jak dowiedział się o zajściach, ukończył ją natomiast w styczniu 1906 roku. Podczas prób przed prawykonaniem Janáček wyrwał i podarł z rękopisu trzecią część sonaty, z której był bardzo niezadowolony. Tknięta przeczuciem pianistka Ludmila Tučková, która przygotowywała utwór, sporządziła kopię, czym uchroniła sonatę przed całkowitym zniszczeniem. Kompozytor po jednym z prywatnych wykonań w Pradze zabrał bowiem partyturę nad Wełtawę, podarł ją i wyrzucił strzępy manuskryptu do rzeki. Żałował później swojej decyzji, z radością przyjął więc przekazaną w 1924 roku przez Tučkovą informację o tym, że zachowała dwie części utworu. Przeczucie jest w wykonaniu Adèsa przejmujące. Pianista eksponuje ostre kontrasty dynamiki i artykulacji, które wymagają od grającego ogromnej kontroli i, paradoksalnie, trzymania nerwów na wodzy, zdarza się bowiem że Janáček każe wykonawcy zupełnie niespodziewanie zwolnić, ściszyć muzykę albo zaakcentować tylko kilka dźwięków w danej grupie rytmicznej. W Śmierci pianista ma okazję zaprezentować grzmiące fortissimo, jednak nigdy nie gra go zbyt krzykliwie. Jest bardzo ostre, jest wyraziste, jest przejmujące, ale zawsze przy tym dźwięczne i zawsze przy tym osobliwie piękne osobliwością tak typową dla muzyki czeskiego kompozytora. Znamienne jest także to, że przeważnie na mocnych częściach taktu wykonawca pauzuje, a cały ciężar narracji przeniesiony zostaje do środkowej części każdej miary.
Cykl We mgle z 1912 roku składa się z czterech części: Andante, Molto adagio, Andantino i Presto. Kompozytor nie pozostawił żadnego komentarza wskazującego jak należy rozumieć tytuł tej kompozycji. Jednak pełen bólu i goryczy wyraz tej muzyki sprawia wrażenie, jakby tytuł był komentarzem ogólnej ludzkiej kondycji. Poszczególne ogniwa są do siebie podobne pod względem motywów, co nadaje cyklowi spójności. Pojawia się tu także nawiązanie do pójdźki z pierwszego z omawianych cykli. W Andante Adès kapitalnie różnicuje pomiędzy sobą poszczególne głosy w środkowym odcinku, oznaczonym jako leggiero e veloce, a taki sam zabieg pojawia się w zakończeniu, kiedy opadające ósemki powracają, by domknąć tę część. Drugie ogniwo jest tak samo nieoczywiste pod względem rytmiki jak druga część Sonaty. Zbudowane jest z krótkich, jakby niezdecydowanych kilkudźwiękowych motywów poprzetykanych pauzami. Świetnie brzmią perliste przebiegi w tempie presto w środkowym odcinku tej części. W trzeciej części charakterystyczny motyw z powtarzanym dźwiękiem przywodzi na myśl przywołaną już wcześniej ostatnią część cyklu Po zarośniętej ścieżce. Emocjonalne i przejmujące Presto stanowi świetne zwieńczenie cyklu, tym bardziej że w jego zakończeniu powraca zakamuflowany symbol pójdźki. Taka przysłowiowa kropka nad i, dobrze przez Adèsa zaakcentowana.
Brytyjski pianista nie bawi się w subtelności. W swoich interpretacjach jeńców nie bierze, nie czaruje i nie zwodzi słuchacza złudzeniami, że mamy do czynienia z romantykiem (jeśli założymy że pokolenie zmienia się co 25 lat to przecież urodzony w 1854 roku Janáček należał do tej samej generacji kompozytorów co Czajkowski, Dvořák czy Grieg) czy impresjonistą (Czech był starszy od Debussy’ego o 8 lat, a od Ravela o 21 lat). Owszem, harmonika czeskiego kompozytora może kojarzyć się z impresjonizmem, na to samo może naprowadzać bogactwo kolorystyki, ale na tym koniec. Szukając jakichś analogii można na siłę powiedzieć, że Janáčkowi najbliżej jest do Bartóka czy Prokofiewa, ale to też nie będzie do końca trafne. Janáček to Janáček. To radykał, awangardzista i indywidualista, który miał własny styl, którego nie wolno romantyzować i zmiękczać, bo istota tej muzyki wtedy przepadnie. Adès gra tu Janáčka tak jak się Janáčka grać powinno. Raz czule, eterycznie, z zadumą, a już pół taktu dalej ostro, brutalnie, szorstko, dziko i namiętnie. Tak właśnie Janáček powinien brzmieć. Basta!
Leoš Janáček
Po zarostlém chodníčku
Sonata fortepianowa es-moll Z ulicy 1. X. 1905
V mlhách
Thomas Adès – fortepian
Signum Classics