Wybitny łotewski dyrygent Andris Nelsons uchodzi za jednego z najlepszych współczesnych interpretatorów dzieł Dmitrija Szostakowicza. Pisałem już o jego interpretacjach VI i VII Symfonii tego kompozytora (link TUTAJ), na rynku są też dostępne rejestracje IV, V, VIII, IX, X i XI. Miałem okazję słuchać tych interpretacji – niektóre z nich są co najmniej bardzo solidne, niektóre zaś – naprawdę wybitne. Na rynku ukazał się właśnie dwupłytowy album zawierający Pierwszą, napisaną przez zaledwie dziewiętnastoletniego twórcę, a także Czternastą i Piętnastą, a więc dzieła zamykające symfoniczny dorobek tego twórcy. Jako uzupełnienie otrzymujemy jeszcze Symfonię kameralną c-moll op. 110a, a więc aranżację VIII Kwartetu smyczkowego, przygotowaną przez Rudolfa Barszaja.
I Symfonia rozpoczyna się rześko, brzmi przy tym znakomicie – dźwięk jest jędrny, soczysty, a rejestr basowy jest znakomicie podkreślony. Gra Bostończyków jest, co dziwić nie powinno, wirtuozowska i pełna polotu. Zmiany tempa są wyraziste, choć mogą niekiedy sprawiać wrażenie nieprzygotowanych. Jednak momenty bardziej liryczne czy nawet przewrotne, odrobinę sarkastyczne, zaprezentowane są naprawdę wybornie. Wyborna jest druga część, w której Nelsons mistrzowsko uchwycił ironiczny charakter muzyki i podkreślił wyrazistą rytmikę. Gra orkiestry jest przejrzysta, a dźwięk jest bogaty i barwny. Świetnie, bogato pod względem barwy wypada także ekspresyjna część wolna, a Nelsons bardzo sugestywnie buduje przejście do ostatniego ogniwa, w którym znakomicie różnicuje nastroje – od delikatne, czułego liryzmu do potężnego, energicznego zakończenia.
Upiorna XIV Symfonia to już kompletnie odmienny świat dźwięków. To złożona z jedenastu części symfonia pieśni z dwoma głosami solowymi – sopranem i basem. Także skład orkiestry jest nietypowy, składa się bowiem wyłącznie ze smyczków i perkusji. Motywem przewodnim tego dzieła jest śmierć. To muzyka upiorna, surowa, sucha i kanciasta, nie mająca w sobie nic z romantycznej emocjonalności i śpiewności, którą odnaleźć można w wielu innych dziełach kompozytora. Tempa w interpretacji Nelsonsa mogą się wydawać trochę wolne (taneczna Malagueña!), ale wizja łotewskiego dyrygenta jest konsekwentna, a gęsty i ciemny jak smoła dźwięk smyczków sprawia, że jest to kreacja wyjątkowo sugestywna, znakomicie nagrana. Artykulacja smyczków potrafi być ostra jak brzytwa – dzieje się tak w trzecim ogniwie, Loreley. Czwarta część, Le Suicidé, jest przejmująca. Także ostre i dynamiczne wykonanie Odpowiedzi kozaków zaporoskich sułtanowi Konstantynopola robi ogromne wrażenie. Wykonawcy partii solowych: Kristine Opolais i Alexander Tsymbalyuk, wypadają bardzo dobrze – wiedzą o czym śpiewają i umieją to wyrazić z pełnym przekonaniem. Znakomite wykonanie jednej z najbardziej specyficznych i najtrudniejszych w odbiorze symfonii Szostakowicza!
Piętnasta to najdziwniejsza z dziwnych symfonii tego kompozytora. Niby brak jej otwartej upiorności Trzynastej i Czternastej, niby jest tu jakaś błazenada, ale są też i momenty przejmujące do szpiku kości, jak solówki blachy w wolnej części drugiej. Jest także żonglerka cytatami – jest Mahler, Rossini, Wagner, Glinka i kilka cytatów z własnej twórczości Szostakowicza. Nelsons świetnie odnajduje się w tej muzyce – jej różnorodność nie przeszkadza mu, a wręcz przeciwnie, wydaje się inspirować do jak największego zróżnicowania narracji pod względem temp, dynamiki i wyrazu. Świetnie brzmi gęsta, nasycona blacha w części drugiej, przejmująca zwłaszcza w cichej dynamice. Z takim samym przekonaniem i zaangażowaniem wykonawcy oddali charakter odcinków szybkich i pozornie wesołych. Dyrygent znakomicie dotarł do emocjonalnego sensu tego trudnego i niejednoznacznego dzieła. Podczas słuchania powolnego, granego z niezwykłym skupieniem zakończenia czwartej części miałem ciarki na plecach. Ze słuchawek sączyły się niespiesznie mroczne, dziwne dźwięki, a skupienie wykonawców udziela się słuchającemu, wciągając go bez reszty w świat dźwięków rosyjskiego kompozytora.
Symfonia kameralna c-moll nie jest w żadnym wypadku zapchajdziurą – to znakomicie zagrana, głęboko przemyślana wersja, której absolutnie nic nie brakuje. To mroczna muzyka, grana wyraziście, ekspresyjnie, z pasją, pełnym, gęstym i ciemnym dźwiękiem, który znakomicie do tej muzyki pasuje.
Otrzymujemy tutaj piękne interpretacje, pełne emocjonalnej głębi, znakomicie zagrane, konsekwentne, przemyślane. Będzie się do nich wracać i będzie się ich słuchać.
Dmitrij Szostakowicz
I Symfonia f-moll op. 10
XIV Symfonia g-moll op. 135
XV Symfonia A-dur op. 141
Symfonia kameralna c-moll op. 110a
Kristine Opolais – sopran
Alexander Tsymbalyuk – bas
Boston Symphony Orchestra
Andris Nelsons – dyrygent
Deutsche Grammophon
radzę przeczytać recenzję D.Hurwitza na temat 14 symfonii Szostakowicza
Czytałem. P. Hurwitz ma prawo do swoich opinii, jakiekolwiek by one nie były.