Beatrice Rana, Antonio Pappano & Chamber Orchestra of Europe w Musikverein

To moje kolejne spotkanie ze sztuką wykonawczą Antonia Pappana. Ledwo co pisałem o dwóch jego koncertach z Orchestra dell’Accademia Nazionale di Santa Cecilia, a tym razem artysta wystąpił w wiedeńskim Musikverein z Chamber Orchestra of Europe.

Pierwszym utworem w programie była Introdukcja i allegro Edwarda Elgara, a więc dzieło dramatyczne i pełne napięcia. Nie była to jednak tylko i wyłącznie rozgrzewka – zespół grał od razu na pełnych obrotach, a Pappano w plastyczny i emocjonalnie sugestywny sposób kształtowal narrację. Znakomita była ostra, wyrazista artykulacja w odcinkach granych staccato, a fragmenty, w których dominowała kantylena ujmowały ciepłem, barwnością i jedwabistością brzmienia. Było to porywające wykonanie, emocjonalnie zaangażowane i niezwykle gorące.

Solistą w Koncercie a-moll Schumanna była Włoszka Beatrice Rana, jedna z najbardziej cenionych współczesnych pianistek. Dużo dobrego mi o niej mówiono, znam jej nagrania, ale na żywo słyszałem ją pierwszy raz. Artystka ma znakomitą technikę – to świetna wirtuozka, dla której problemy techniczne wykonywanego utworu nie przedstawiają żadnych trudności. Ma też wyrazistą osobowość, żywy i bardzo bezpośredni stosunek do muzyki. Jej Schumann był jednocześnie pełen czułości, liryzmu i miękkości jak i żywiołowo komunikowanej namiętności. Artystka ma piękny, miękki, ciepły i krągły dźwięk, który bardzo pasował do tej muzyki. Pappano partnerował znakomicie, co mnie nie dziwi. Wszak znają się z pianistką od dawna, razem też nagrali wyśmienity album z muzyką Prokofiewa i Czajkowskiego. Jeśli jednak chodzi o Schumanna to chyba największe wrażenie zrobiła ciepła kantylena, którą prowadziły wiolonczele w drugim ogniwie. Jednym słowem – zjawiskowa, przepiękna interpretacja! Było słychać chemię pomiędzy wykonawcami, a to przecież taka ważna rzecz.
Na bis Rana zagrała L’isle joyeuse Debussy’ego, pokazując że także w rozmytej, pastelowej estetyce tego kompozytora znakomicie się odnajduje.

Szóstej Dvořáka nie gra się zbyt często, ale jakoś mam do niej szczęście, słyszałem ją już bowiem w wykonaniu Ivána Fischera i Budapest Festival Orchestra oraz Thomasa Dausgaarda z NFM Filharmonią Wrocławską. Jeśli zaś chodzi o Pappano to pisząc o poprzednich jego koncertach miałem wrażenie, że nie do końca leżał mu repertuar. Teraz nie tylko nie miałem takiego wrażenia – teraz dyrygent wykonywał dzieło, do którego był w 100% przekonany i które wyjątkowo mu odpowiadało. W zasadzie wszystko tam zagrało – ciepłe i przejrzyste brzmienie orkiestry, jędrna kantylena, ostre akcenty rytmiczne (zwłaszcza w dwóch ostatnich częściach), wartkie tempa, doskonały balans pomiędzy poszczególnymi sekcjami orkiestry. Wszystkie te elementy złożyły się na arcyciekawe, niezwykle angażujące wykonanie, pełne życia i blasku. Być może więc Szóstej nie gra się zbyt często, ale jeśli już się ją wykonuje – to wypada znakomicie.
Publiczność nagrodziła Pappana gorącą owacją, a ten odwdzięczył się jej wykonując Nimroda Elgara z wariacji Enigma, co było znakomitym wyborem. Mam wrażenie, że dyrygentowi o wiele lepiej współpracuje się z Chamber Orchestra of Europe niż z rzymską orkiestrą, czyli ze swoimi rodakami. Czy mnie to dziwi? Absolutnie nie, historia zna wiele takich przypadków.

 

Foto. Julia Wesely/Musikverein

 

Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.