Zachowane symfonie Feliksa Nowowiejskiego – Druga, nosząca podtytuł Rytm i praca (1938), oraz Trzecia – Siedem barw Iris (1940) – to dzieła do niedawna niemal kompletnie zapomniane. To późne dzieła kompozytora, który jednak ani myślał o udaniu się na twórczą emeryturę. Pod wpływem wizyty w Paryżu w 1934 roku, kiedy to poznał m.in. Alberta Roussela i jego twórczość, postanowił odświeżyć język muzyczny swoich utworów. Jego pierwszym eksperymentem była właśnie II Symfonia.
Dzieło to składa się z jednej tylko części, podzielonej tu z inicjatywy dyrygującego nim Łukasza Borowicza na siedem odcinków. Podtytuł dzieło wzięło od „interdyscyplinarnej” rozprawy naukowej, stanowiącej połączenie muzykologii, historii gospodarki i socjologii Arbeit und Rhytmus Karla Büchnera z 1896 roku. Nowowiejskiego zafascynowała idea, zgodnie z którą rytm stanowi podstawową zasadę rozwoju ekonomicznego. Tytuł i źródło inspiracji może niespecjalnie inspirujące, ale ważne, że powstała na ich bazie muzyka jest fascynująca. Instrumentowana rozrzutnie, kolorystycznie i artykulacyjnie przebogata, żywa, zadziorna, pełna energii i życia. Słychać tu echa nie tylko Roussela, ale też wielkich Rosjan – Prokofiewa i Strawińskiego. Fascynuje rozmach i optymistyczny wyraz tej muzyki. Pomimo tego, że kompozytor operuje czasami wielkimi masami brzmienia – to są one przedstawione klarownie, co świadczy o wielkim mistrzostwie kompozytora w opanowaniu rzemiosła. Świetna rzecz, nagrana i zagrana na bardzo wysokim poziomie.
III Symfonia cechuje się podobnie rozbuchaną kolorystyką. Jest to dzieło trochę dłuższe, wtłoczone przez twórcę w ramy czteroczęściowe. Również tutaj wiele jest młodzieńczej, hultajskiej zawadiackości, ale Nowowiejski umiejętnie buduje kontrasty poprzez umieszczenie licznych odcinków o charakterze lirycznym. Nawet tam jednak wiele jest ciekawych pomysłów kolorystycznych, a orkiestra mieni się i błyszczy tysiącami odcieni. Część trzecia – Scherzando. Tempo di marcia, jest jawnym dowodem na to, że polski kompozytor zahaczył uchem o Miłość do trzech pomarańczy Prokofiewa. Zarówno w instrumentacji, jak i melodyce pobrzmiewają echa Marsza z tej opery. Kto nie wierzy – niech posłucha buńczucznej melodii wprowadzonej przez fagot na początku tej części, ostrego rytmu smyczków, dopełnionego barwną partią ksylofonu. Nie jest to bynajmniej zarzut w stronę Nowowiejskiego. Pomimo tego nawiązania słychać wyraźnie, że nie jest to Prokofiew.
Mamy więc dwa kapitalne utwory, bardzo słusznie odpomniane przez Łukasza Borowicza, świetnie wykonane przez Orkiestrę Filharmonii Poznańskiej. Jeśli można sobie życzyć czegoś więcej to chyba tylko ładniejszej okładki, bo ta jakoś wzroku nie przyciąga. Polecam!
Feliks Nowowiejski
II Symfonia op. 52
III Symfonia op. 53
Orkiestra Filharmonii Poznańskiej
Łukasz Borowicz – dyrygent
DUX