W niedzielny wieczór Bruce Liu, triumfator Konkursu Chopinowskiego w 2021 roku, powrócił do NOSPR. Wystąpił tym razem z orkiestrą smyczkową Amsterdam Sinfonietta, która zagrała pod dyrekcją swojej liderki i dyrektorki artystycznej, angielskiej skrzypaczki Candidy Thompson.
Gwóźdź programu stanowiły kompozycje Fryderyka Chopina – Andante spianato i Wielki Polonez Es-dur op. 22 (dzieło wykonano w opracowaniu W. van Klaveren) oraz Koncert f-moll (ten utwór zabrzmiał w wersji przygotowanej przez Ish-Hurwitz). Wykonania Liu po raz kolejny upewniły mnie w przekonaniu, że cztery lata temu jury podjęło słuszną decyzję przyznając pierwszą nagrodę właśnie jemu. Pianista świetnie czuje styl Chopina, gra z lekkością, swobodą i humorem, wyśpiewuje frazy naturalnie i z elegancją, a przy tym zachwyca pięknym, barwnym, zniuansowanym dźwiękiem. Muzyka po jego palcami płynie, czuje się też, że ma jeszcze duży zapas jeśli chodzi o technikę – nigdy nie balansuje na krawędzi. Niewielki skład sprawił że miał też wiele okazji do wchodzenia w interakcje z poszczególnymi muzykami zespołu, co wypadło naturalnie. Było to w zasadzie kameralne muzykowanie, spontaniczne i swobodne, którego słuchało się z wielką satysfakcją. Oczywiście obyło się bez zwyczajowego kiksu waltorni – instrument ten zastąpiły skrzypce i altówka. Przeróbki obu utworów były zresztą bardzo zgrabne, a akompaniamenty wypadły wzorcowo.
Programu dopełniły czteroczęściowy sekstet Souvenir de Florence op. 70 Piotra Czajkowskiego i napisana w 1942 roku w Taszkiencie Aria op. 9 Mieczysława Wajnberga. Oba utwory zagrane zostały fenomenalnie – Arię artyści wyśpiewali z uczuciem, a dzieło Czajkowskiego zagrali z polotem i energią. Amsterdam Sinfonietta brzmiała jak jeden organizm, miała precyzję kwintetu smyczkowego. Świetne to było! Na tyle świetne, że publiczność zrywała się do oklasków po każdym z ogniw dzieła Czajkowskiego. W programie zamieszczono co prawda prośbę o powstrzymanie się od oklasków pomiędzy częściami utworów, ale została ona zignorowana. Może czcionka była za mała?
Pozostaje też inna kwestia – czy w obliczu systematycznie popełnianych przez Rosjan zbrodni wojennych (w niedzielę zbombardowali miasto Sumy, zabijając wielu cywili, w tym zatrudnioną w miejscowej filharmonii harfistkę) wypada grać ich muzykę? Amsterdam jest daleko i rozumiem że Holendrom może być to obojętne, ale my jesteśmy bliżej. Moim zdaniem nie był to dobry wybór i pomimo tego, że bardzo doceniam jakość wykonania to czułem się jednak nieco skonsternowany wyborem tego, a nie innego dzieła. Jeszcze na to nie czas. Nie u nas. Za blisko.
Nie dziwi fakt, że koncert był bardzo wyczekiwany, a sala NOSPR wypełniona została praktycznie do ostatniego miejsca. Pianistę przyjmowano z wielkim entuzjazmem, a ten odwdzięczył się wykonując La campanellę Ferenca Liszta. Utwór arcywirtuozowski, który jednakże zagrany został z wdziękiem i elegancją, bez efekciarstwa, za to z kapitalną imitacją tytułowych dzwoneczków. Liu trzymał zresztą dość umiarkowane tempo, pozwalając cieszyć się piękną barwą steinwaya i dopiero na koniec mocno przyspieszył w sekcji Animato, co wypadło bardzo efektownie i miało uzasadnienie w formie utworu. Część muzyków zespołu stanęła zresztą z boku i z zaciekawieniem przypatrywała się pianiście, co także było bardzo sympatyczne.
foto. Bartek Barczyk
Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl
Nie jestem znawcą muzyki poważnej, a tym bardziej Chopina, ale byłem na koncercie Bruce Liu w 2021 w NOSPR i w ostatnią niedzielę. Przeżycia są naprawdę niesamowite. Artysta gra w sposób niesamowity, do tego jest bardzo ciepły, uśmiechnięty. Naprawdę warto wybrać się na jego koncert.