Trwające właśnie europejskie tournée Chicago Symphony Orchestra i jej szefa, Riccarda Mutiego, to ich ósma wspólna trasa koncertowa. Rozpoczęła się 11 stycznia, a potrwa do 29 stycznia. W jej trakcie odbędą (lub już się odbyły) występy w Budapeszcie, Brukseli, Kolonii, Essen, Frankfurcie, Luksemburgu, Mediolanie, Paryżu, Rzymie, Turynie i, last but not least, w Wiedniu. W ostatnim z tych miast zespół z Chicago prezentuje dwa programy.
Pierwszy z koncertów rozpoczęło wykonanie The Triumph of Octagon Philippa Glassa. Geneza powstania tej kompozycji jest następująca: w lutym 2022 roku Muti kierował w Chicago XI Symfonią Amerykanina. Po koncercie dyrygent spotkał się z kompozytorem w swoim gabinecie, żeby porozmawiać o ewentualnym zamówieniu nowego utworu. Uwagę twórcy przykuła fotografia znajdująca się w pomieszczeniu. Przedstawia ona Castel del Monte, XIII-wieczny zamek położony południowych Włoszech w Apulii, niedaleko Bari, w rodzinnych stronach kapelmistrza. Struktura budowli zafascynowała Glassa. I nic dziwnego! Została zbudowana na planie ośmiokąta z ośmiokątnym dziedzińcem i ośmioma ośmiokątnymi wieżami. Amerykanina, który lubi szukać inspiracji w matematyce i formach geometrycznych, poruszyła także opowieść Mutiego. Dyrygent przyznał mu się, że pierwszy raz zobaczył zamek w wieku 5 lat i odtąd jest on jednym z jego ulubionych miejsc na świecie, nazwał je „magicznym”. W rezultacie tego spotkania CSO złożyła u Glassa formalne zamówienie, a prawykonanie The Triumph of Octagon miało miejsce we wrześniu ubiegłego roku. Dzieło zostało zadedykowane Mutiemu, a ten prezentuje je teraz podczas swoich koncertów z CSO podczas europejskiej trasy koncertowej. Jest to dzieło przeznaczone na smyczki, drewno i fortepian. Brzmienie pierwszej z tych sekcji było przepiękne – jedwabiste, szlachetne, zniuansowane. Rewelacyjne było też dźwięczne, głębokie pizzicato kontrabasów. Sam utwór zaś dawał wrażenie melancholijnego, spokojnego, bezczasowego falowania, które stopniowo narasta, aby w końcu urwać się, ujmował też bezpośredniością wyrażania emocji. Niby nie było tu nic nowego, nic czego by Glass nie robił wcześniej, ale ma to w sobie świeżość i siłę wyrazu.
Drugim utworem w programie była suita z Ognistego ptaka Igora Strawińskiego, a więc klasyka początku XX wieku. Muti wyjątkowo dobrze odnajduje się w tego typu efektownej i barwnie orkiestrowanej muzyce, o czym świadczą jego liczne nagrania. Pierwsze ogniwo zdało mi się prowadzone nieco za wolno i za cicho, ale z chwilą przejścia do Tańca ognistego ptaka narracja natychmiast nabrała rumieńców. W Korowodach ujmowała subtelność brzmienia drewna, miękkiego, jedwabistego, a to samo można było powiedzieć o solówce wiolonczeli. Piekielny taniec króla Kościeja prowadzony był przez Mutiego w dość wolnym tempie, ale nie było monotonny ze względu na ostrość mocno akcentowanych akordów i na barwność brzmienia orkiestry. Blacha była absolutnie zachwycająca – momentami rozmyślnie szpetna, chropowata. W Kołysance czarowało piękne solo rożka angielskiego, natomiast w finale zachwycało wyrafinowanie brzmienia. Miękkie solo waltorni rozpoczynające tę część było prawdziwie zachwycające, natomiast końcowe tutti było barwne, selektywne i jednocześnie potężne.
W drugiej części programu zabrzmiała wczesna fantazja Richarda Straussa Aus Italien. Jest to utwór przystępny, barwny i dobrze napisany. Ustępuje pod względem jakości późniejszym dokonaniom twórcy i z tego powodu gra się go dość rzadko. Dość powiedzieć, że ja słyszałem to dzieło na żywo po raz pierwszy. Na marginesie wypada też dodać, że Muti nagrał je ongiś dla Philipsa z Berliner Philharmoniker. Jego interpretacja z CSO była wspaniała. Pełna blasku, wysmakowana, niezwykle bogata pod względem detali i wydobytych planów narracyjnych. Brzmienie orkiestry – od początku do końca wspaniałe we wszystkich sekcjach. Ciepłe, ekspresyjne, jędrne, zniuansowane, szlachetne smyczki, ciepła, nasycona blacha (piękne solo trąbki w drugim ogniwie!), wyrazista perkusja. Charakter każdego z ogniw został oddany świetnie. Szczególne wrażenie wywarła jednak rozmigotana cześć trzecia (Na plaży w Sorrento), gdzie wyraźnie słychać już zapowiedź późniejszego stylu Straussa. Oczywiście nie zawiódł oczekiwań pełen temperamentu finał (Sceny z życia neapolitańskiego ludu). Kompozytor wykorzystał tam zasłyszaną w tych okolicach melodię, którą wziął za anonimowe dzieło ludowe. Okazało się że była to ciesząca się dużą popularnością piosenka Funiculì, Funiculà napisana sześć lat wcześniej przez Luigiego Denzę z okazji powstania kolejki na szczyt Wezuwiusza. Pozwał on Straussa o plagiat i wygrał, a autor Aus Italien musiał zapłacić mu odszkodowanie.
Na bis Muti poprowadził Intermezzo z Manon Lescaut Giacoma Pucciniego, czym uhonorował przypadającą w tym roku setną rocznicę zgonu swego rodaka. Zbytecznym dodawać, że wykonanie było molto cantabile è fantastico.
Podczas całego koncertu Muti dyrygował oszczędnie, krągłymi ruchami, nie popisując się, ale czuć było jednocześnie, że ma absolutną kontrolę nad orkiestrą. Kiedy trzeba – dawał jej znaki ostre, wyraziste, energiczne, rozkazujące. Jest w znakomitej formie i nadal pełen jest charyzmy, która czyni z niego jedną z legend współczesności.
foto. Todd Rosenberg
Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl