Chopin i jego Europa (28 VIII 2024)

Pierwotnie solistką podczas koncertu Kammerorchester Basel pod dyrekcją koncertmistrza zespołu Antonia Viñualesa Péreza miała być Hélène Grimaud. Ostatnio słyszałem ją na żywo 10 lat temu, kiedy w FN grała Koncert d-moll Brahmsa z Kaspszykiem. Nie pamiętam za bardzo, jakie zrobiła na mnie wtedy wrażenie, ale chyba nieszczególne, skoro nie szukałem pretekstu, aby usłyszeć ją po raz kolejny. Zastąpił ją znany mi już z występu w NOSPR z Markiem Janowskim Francesco Piemontesi. Tam jednak grał Burleskę Richarda Straussa, niespecjalnie ciekawe dzieło, więc jego nazwisko nie utkwiło mi za mocno w pamięci, co jest o tyle ciekawe, że jego grę oceniłem wysoko.

Zanim jednak pianista zasiadł do fortepianu, zabrzmiała Uwertura C-dur z 1832 roku, jedyny utwór orkiestrowy autorstwa Fanny Mendelssohn-Hansel, starszej o 4 lata siostry Felixa Mendelssohna. Okazała się ona być utworem wcale zgrabnym, pozbawionym jakichś większych komplikacji, ale przyjemnym w odbiorze. A odbiór był też o tyle dobry, że wykonanie ujawniło, że mamy do czynienia z zespołem wysokiej klasy, grającym precyzyjnie i z energią.

Piemontesi zaś wykonał partię solową w Czwartym Beethovena. Nie wiem czy słyszałem kiedykolwiek na żywo lepsze wykonanie tego dzieła (niestety nie było mnie w Warszawie kiedy grał je Garrick Ohlsson). Była to interpretacja niezwykle zniuansowana, barwna, delikatna i koronkowa, z przepięknymi, eterycznymi wręcz pianami, wykonywanymi na granicy słyszalności. Podobnie jak w przypadku recitalu Kate Liu czy Garricka Ohlssona, można było się w tym graniu całkowicie zatopić i wejść w świat tego dzieła. Piemontesi był bardzo dobrze zgrany z orkiestrą, która czujnie reagowała na jego sugestie. W trakcie wykonania zdarzył się mały wypadek – koncertmistrzowi pękła struna, przejął więc instrument od osoby ze swojej sekcji, a muzyk z ostatniego pulpitu opuścił estradę, aby zmienić uszkodzony element. Był więc z tego powodu mały moment dekoncentracji, ale nie wpłynął na ogólne wrażenie. Ważna rzecz – w drugiej części artysta grał tryle o oktawę wyżej niż zazwyczaj. Otóż w wiedeńskim Musikverein znajduje się egzemplarz koncertu z odręcznymi uwagami Beethovena, który (dla siebie samego) zapisał taki wariant wykonywania tego odcinka. Na bis Piemontesi wykonał Etiudę b-moll op. 4 nr 3 Karola Szymanowskiego, a zrobił to przepięknie, plastycznie budując kulminację i świetnie podkreślając śpiewność melodii.

Daniem głównym była jednak VII Symfonia e-moll, dzieło Emilie Mayer, twórczyni epoki romantyzmu, napisane w latach 50. XIX wieku. Ciekawy to przypadek, bowiem w przeciwieństwie do Mendelssohn-Hansel, której działalność nie wykraczała poza salony, Mayer tworzyła także symfonie (których napisała w sumie osiem), a także opery i kwartety. Była więc profesjonalną, świetnie wykształconą kompozytorką, której udało się przebić i której za życia urządzano koncerty monograficzne. Siódma ma tradycyjny układ czteroczęściowy. Podstawowe pytanie brzmi jednak: czy to dobra muzyka? Cóż, słychać że napisał to ktoś gruntownie wykształcony, kto rzemiosło dobrze opanował. Symfonia miała swoje dobre momenty i wykonana była bardzo dobrze (świetna, ostra artykulacja smyczków w Scherzo), ale słychać było też niestety, że natchnienia to w tym dziele za bardzo nie było. Na bis zabrzmiała brawurowo wykonana Uwertura C-dur op. 24 Felixa Mendelssohna. Udany koncert – Kammerorchester Basel to zgrany, świetny zespół. Jego gry słucha się z dużą przyjemnością.

 

foto. Wojciech Grzędziński/NIFC

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.