Piątkowy koncert w NOSPR to kolejny w tym sezonie program wykonany pod batutą szefowej zespołu, Marin Alsop. W roli solistki po raz pierwszy na tej estradzie koncertowej pojawiła się wenezuelska pianistka Gabriela Montero, laureatka trzeciej nagrody uzyskanej przez nią podczas Konkursu Chopinowskiego w 1995 roku. Artystka jest też działaczką na rzecz praw człowieka, pełni funkcję konsula honorowego Amnesty International, dwa razy występowała też jako prelegentka podczas forum w Davos.
Na początku zabrzmiało Allegro de Voiron Michała Spisaka. Ten reprezentant neoklasycyzmu przyszedł na świat w Dąbrowie Górniczej w 1914 roku (tak jak Panufnik), zmarł zaś w 1965 roku. Jego kompozycji nie grywa się niestety zbyt często. Przyczyną takiego stanu rzeczy był wyjazd kompozytora z kraju już w 1937 roku. Artysta utrzymywał co prawda kontakt z ojczyzną, przyjeżdżał tu, ale jego dzieła nie weszły na stałe do repertuaru. Voiron to niewielka miejscowość położona u podnóża Alp, w której Spisak mieszkał przez pewien czas. Tu też w 1943 roku powstała pierwsza wersja dzieła, z której jednak samokrytyczny twórca nie był zadowolony. W 1957 roku zrewidował je więc i nadał mu kształt, w jakim znane jest obecnie. Jest to zwięzły, wirtuozowski fajerwerk przeznaczony na dużą obsadę, oparty na ostrej, wyrazistej rytmice, w którym poszczególne sekcje przerzucają się krótkimi motywami. Bardzo dobrze się go słucha i bardzo dobrze też został wykonany przez NOSPR pod batutą Alsop.
I Koncert fortepianowy Latynoski z 2016 roku to kompozycja samej Montero, którą w 2019 zarejestrowała na płycie. Do tej pory nie była ona prezentowana w Polsce. Składa się z trzech części – Mambo, Andante moderato (jest to utrzymana w wolnym tempie rumba) i Allegro Venezolano. To utwór tyleż barwny (dużo perkusji, pizzicato bartókowskie) co trudny dla wykonawców, a to ze względu na gęstą, polifoniczną fakturę i skomplikowaną, kapryśną rytmikę. Jeśli chodzi o partię solową to kompozytorka nie daje sobie w niej pardonu – gra praktycznie przez cały czas. Te wszystkie latynoskie wątki nie są jakimś egzotycznym lukrem, ornamentem uatrakcyjniającym narrację – są w nią organicznie wplecione, powodują też jednak, że choć utwór jest tonalny, to nie jest też bardzo przystępny. Wymaga od odbiorcy wysiłku, ale wciąga, a duże wrażenie robi zwłaszcza efektowne zakończenie. Montero znana jest z improwizacji, zamiast więc zagrać na bis coś ze standardowego repertuaru, zwróciła się do publiczności z prośbą o zaśpiewanie czegoś, co wszyscy znają, a mogłoby stać się podstawą jej gry. Ktoś z publiczności zaczął śpiewać Szła dzieweczka do laseczka, reszta podchwyciła (czysto!) i na podstawie tej melodii Montero wykonała krótką improwizację.
Daniem głównym był jednak w czasie tego koncertu poemat symfoniczny Życie bohatera Richarda Straussa. Nie gra się tego behemota zbyt często, co mnie nie dziwi, jest to bowiem dzieło nie dość że długie, to i dla orkiestry bardzo trudne. Jeśli o mnie chodzi – to słyszałem ten utwór na żywo tylko raz, kilkanaście lat temu, kiedy w FN wykonał je podczas Festiwalu Beethowenowskiego Paavo Järvi, bodajże z orkiestrą z Frankfurtu. Wykonanie pod batutą Alsop było bardzo dobre. Orkiestra grała przejrzyście (a to jest wyzwanie przy tak potężnym składzie!) i jednocześnie jędrnie, plastycznie, z wyczuciem podkreślając każdy element potężnej partytury. Świetne było drewno w drugim ogniwie (który jest portretem zgryźliwych krytyków), wielkie brawa należały się także koncertmistrzowi, Piotrowi Tarcholikowi, który z uczuciem i odpowiednią dawką ekspresji wykonał solo będące portretem ukochanej Straussa. Brawurowo wypadł zwłaszcza punkt kulminacyjny, czyli potężna bitwa. Alsop narzuciła w całym utworze wartkie tempo, dzięki czemu muzyka brzmiała potoczyście, nic się tu nie dłużyło i nie przeciągało (całość trwała jakieś 45 minut). Licznie zgromadzona publiczność nagradzała wszystkich wykonawców rzęsistymi brawami. To kolejny dowód na to, że współpraca pomiędzy Alsop a orkiestrą układa się bardzo dobrze. Koncerty mają ciekawe programy, a jakość wykonań stoi na satysfakcjonującym poziomie.
Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl
foto. Grzesiek Mart doc/NOSPR
Szanowny Panie! Miałem także okazję słuchać piątkowego koncertu NOSPR. Miło zaskoczyła mnie Pani Montero, która zaprezentowała się jako interesująca kompozytorka w bardzo udanym własnym koncercie, wirtuozowska pianistka i improwizatorka (to chyba rzadka umiejętność u pianistów?). Pozwolę jednak nie zgodzić się z oceną wykonania „Życia bohatera” Ryszarda Straussa. Dyrygentka Pani Alsop zdecydowanie nie wykorzystała możliwości, jakie daje ta kompozycja. Można by do niej chyba skierować pytanie sformułowane przez samego Straussa: ” Dlaczego nie widzi się w moich dziełach tego (…), w jak oczywisty sposób wyraża się w nich człowiek?”. Zamiast wyrażenia dylematów bohaterstwa i przede wszystkim budowania narracji, słuchaliśmy wykonania nieco jednak chaotycznego. Oczywiście doceniam brzmienie orkiestry, a przede wszystkim piękną partię skrzypiec, ale – niestety – jako całość wykonanie mnie zawiodło.
Niestety, nie mogłem uczestniczyć w sobotnim recitalu Gabrieli Montero, czego po piątkowym koncercie bardzo żałuję.
PS. Ze zdziwieniem obserwowałem zamieszanie z wymianą krzesła dla pianistki. Takie rzeczy nie powinny się zdarzać w szanującej się sali koncertowej, a wszystkie kwestie techniczne powinny być chyba przećwiczone wcześniej. Nie wiem, czy w sobotę Pani Montero rozdawała autografy. Niestety, jakoś ten zwyczaj zaniknął w NOSPR, a szkoda, bo przed covidem udało mi się zebrać trochę bardzo miłych muzycznych pamiątek. W innych salach koncertowych artyści podpisują swoje płyty: na przykład Kate Liu w zeszłym roku w Krakowie. Pozdrawiam z Katowic!
Dzień dobry, dziękuję za komentarz! Pełna zgoda – ten epizod z krzesłem był bardzo niefortunny. Musieli się pomylić i dać Montero mebel, z którego wcześniej nie korzystała. Ale fakt – to nie powinno mieć miejsca. Podpisywania nie robili, jeśli chodzi o to – trzeba radzić sobie we własnym zakresie. Pozdrawiam serdecznie!