Garrick Ohlsson & Giancarlo Guerrero na Witold Lutosławski World Days

Witold Lutosławski World Days to nowa wrocławska inicjatywa mająca na celu uhonorowanie patrona Narodowego Forum Muzyki. Okazji do pierwszej serii koncertów dostarczyła 110. rocznica urodzin autora Muzyki żałobnej. W programie piątkowego koncertu znalazł się utwór prawie kompletnie zapomnianej XIX-wiecznej kompozytorki, a także dwa dobrze znane i lubiane dzieła kompozytorów polskich. Dyrygował Giancarlo Guerrero, a w roli solisty wystąpił Garrick Ohlsson, zwycięzca Konkursu Chopinowskiego w 1970 roku.

Irlandzko-francuska twórczyni Augusta Holmès (1847-1903) nie należy obecnie do postaci zbyt rozpoznawalnych. Jej język muzyczny był wyraźnie osadzony w tradycji romantycznej. Guerrero włączył do programu koncertu nastrojowy i barwny poemat symfoniczny Andromède, w którym autorce stylistycznie dość blisko jest do dziel Czajkowskiego czy Dvořáka. Ładnie wypadły tam fragmenty „wodne” – ciche tremolo smyczków i krótkie motywy grane ponad nim przez harfę. Fragmenty te były zrealizowane przez orkiestrę ze starannością i wyczuciem. Wykonanie pod batutą Guerrero było dynamiczne i komunikatywne. Była to w sumie bardzo ciekawa nowalijka programowa, bo dzieł Holmès niestety raczej się nie grywa.

Wykonanie partii solowej w IV Symfonii Karola Szymanowskiego przez Ohlssona było nierówne i pozostawiło po sobie pełen niedosyt. Początek pierwszego ogniwa wypadł w jego interpretacji dość sucho i konkretnie, a pianista nie odnalazł w tej muzyce zmysłowości i ekstatyczności, chyba ich zresztą raczej nie szukał. Grał ją raczej racjonalnie, elegancko kształtował jednak frazy. Razem z Guerrero umiejętnie zbudowali napięcie w brawurowo wykonanym zakończeniu tego ogniwa. Najlepiej wypadła część druga, zagrana przez Amerykanina dźwiękiem lekkim i perlistym. Wyszeptał ją delikatnie i subtelnie. Dynamiczny finał nie zawiódł oczekiwań słuchaczy, zrealizowany został z polotem i fantazją, a Guerrero umiejętnie podkreślał wyrazistą rytmiką. Pewnym problemem wykonania był zaburzony balans pomiędzy solistą a orkiestrą, która miała tendencje do przykrywania go gdy tylko robiło się nieco głośniej. A że Ohlssonowi zarzucić można (nieco na wyrost, bo tak miał na tę muzykę pomysł) intelektualizm, ale nie forsowność gry, toteż grane przez niego dźwięki ginęły gdzieś w masie brzmienia. Pianista na bis wykonał Nokturn Fis-dur op. 15 nr 2 Chopina.

Koncert zwieńczyło brawurowe wykonanie III Symfonii Witolda Lutosławskiego. Guerrero poprowadził ją ogniście, temperamentnie i z pazurem, umiejętnie różnicował też ze sobą pod względem temp i nastrojów poszczególne odcinki. Orkiestra stanęła na wysokości zadania, a wcale liczne są tu przecież momenty, w których dyrygent musi po prostu… pozwolić muzykom muzykować – tyczy się to fragmentów utrzymanych w technice aleatorycznej. Kapelmistrz musi wyczuć moment, w którym powinien przerwać orkiestrze i pokierować narracją w tradycyjny sposób. Znakomicie brzmiały smyczki, drewno i perkusja. Blacha miała nieco matową barwę dźwięku. Było to wykonanie bardzo sugestywne i interesujące, z entuzjazmem przyjęte przez publiczność.

foto. Karol Sokołowski/NFM

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.