Natury nie oszukasz. Kiedy więc Giuliano Carmignola wyszedł na scenę razem z Wrocławską Orkiestrą Barokową i zajął miejsce przy ostatnim pulpicie skrzypiec – pasował tam jak pięść do nosa. Jednak nie wszystkie dzieła, które weszły w skład pierwszego koncertu w ramach wrocławskiej Akademii Vivaldiowskiej wymagały udziału solisty. Podczas koncertu artyści zaprezentowali mniej znane dzieła Rudego Księdza (czytaj – nie było wśród nich Czterech pór roku).
Zabrzmiały więc: Sonata a 4 Es-dur Al Santo Sepolcro RV 130, Koncert F-dur na skrzypce Per la solennità di San Lorenzo RV 286, Koncert d-moll na smyczki Madrigalesco RV 129, Koncert C-dur na skrzypce i dwie orkiestry Per la SS Assontione di Maria Vergine RV 581, Symfonia h-moll na smyczki Al Santo Sepolcro RV 169, Koncert E-dur na smyczki Il riposo per il Santissimo Natale RV 270 i Koncert D-dur na smyczki Per la solennità della S. Lingua di S. Antonio RV 212. Są to więc utwory pisane z przeznaczeniem do wykonywania w trakcie uroczystości liturgicznych, co jednak nie przeszkodziło włoskiemu kompozytorowi w eksponowaniu lirycznych, śpiewnych melodii.
Bardzo też tę śpiewność podkreślał w swojej grze Carmignola. Brzmienie jego instrumentu było ciepłe i ekspresyjne, wręcz gorące. Nie była to nazbyt rozlewna śpiewność. Linie melodyczne były prowadzone ostro i pewnie, a wszystkie ozdobniki i akcenty rytmiczne były grane ostro, impulsywnie. Bardzo to zresztą pasowało do charakteru muzyki, było szalenie włoskie.
Sam dźwięk to w przypadku Carmignoli nie wszystko. Artysta w trakcie gry sapie, głośno oddycha, tupie i żywą gestykulacją zachęca resztę zespołu do bardziej żywiołowej gry. Z tą żywiołowością było zresztą bardzo różnie. Pierwsza część koncertu była zagrana ze zdecydowanie zbyt małą dawką energii, zdarzały się też dość często błędy intonacyjne. Całe szczęście druga część koncertu była już zagrana inaczej, bardziej energetycznie i żywiołowo. Było to szczególnie ważne w trzech koncertach smyczkowych, w których solisty przecież nie ma, a koncertuje cały zespół.
Przepięknie wypadł koncert Il riposo per il Santissimo Natale, w którym smyczki grały z tłumikami, uzyskując delikatne, trochę senne brzmienie. Vivaldi był mistrzem muzycznego recyclingu, nic więc dziwnego że w trakcie słuchania poszczególnych części można było wyłapać a to fragmenty żywcem wyjęte z Czterech pór roku, a to z dzieł chóralnych – Kyrie czy Magnificatu. Jeśli pomysł był dobry – to na pewno się nie zmarnował. Świetny był też koncert Per la solennità della S. Lingua di S. Antonio – ostry, impulsywny, porywający.
Artyści zagrali zresztą na bis jego pierwszą i ostatnią część, a także część środkową koncertu Il riposo. Carmignola przekomarzał się z publicznością i zrobił z tych bisów show (w jak najlepszym guście!). Energetyczne, sympatyczne, pełne humoru i charyzmy. Świetny wieczór!
Fot. Joanna Stoga/NFM