Iván Fischer & Augustin Hadelich w Konzerthaus Berlin

Piątkowy koncert w berlińskim Konzerthausie pod batutą Ivána Fischera i z udziałem Konzerthausorchester poświęcony był muzyce czeskiej i niemieckiej napisanej w drugiej połowie XIX wieku. Pierwszą reprezentował Antonín Dvořák, drugą Richard Strauss.

 

Na pierwszy ogień poszły dwa Tańce słowiańskie – c-moll op. 46 nr, który szczególnie lubię, i H-dur op. 72 nr 1. Fischer poprowadził je w umiarkowanych tempach, ale z humorem i lekkością, wydobywając też wiele ciekawych detali w rodzaju dowcipnego dialogu oboju i fagotu w pierwszym z nich. Bardzo udany prolog do pierwszej części koncertu!

Partię solową w lekkim i lirycznym Koncercie a-moll wykonał Augustin Hadelich, którego na żywo słyszałem po raz pierwszy. Jego interpretacja była w punkt. Świetnie cieniował dynamikę, potrafił grać mocno i głośno, ale schodził też na piękne piano tam, gdzie było to potrzebne i gdzie wymagała tego muzyka. Miał ciepły i miękki ton, znakomicie też prowadził kantyleny, które płynęły zupełnie swobodnie i z wielkim wyczuciem. Równie ważna była znakomita artykulacja i świetne zaznaczanie akcentów rytmicznych. Wszystkie te elementy złożyły się na interpretację jednocześnie pełną charakteru jak i zupełnie naturalną, w której muzyka płynęła swobodnie, choć słychać było, że wykonanie jest przemyślane, dopracowane i finezyjne. Fischer akompaniował dyskretnie i czytelnie, ale także w orkiestrze było kilka ujmujacych momentów, jak choćby w finale, gdzie Hadelich dyskretnie i cichutko akompaniował fletowi, który na chwilę przejął temat. Publiczność oklaskiwała skrzypka z wielkim entuzjazmem, a ten odwdzięczył się dwoma bisami – pierwszym było tango Por una cabeza Carlosa Gardela w opracowaniu Hadelicha na skrzypce solo, natomiast drugim Wild Fiddler’s Rag. Zbytecznym dodawać, że oba naddatki artysta zagrał znakomicie.

Drugą część koncertu wypełnił w całości poemat symfoniczny Tako rzecze Zaratustra, który ostatnio słyszałem w grudniu pod batutą Łukasza Borowicza. Ten ostatni dyrygent poprowadził dzieło Straussa płynnie i bez manieryzmów, ale nie miał do dyspozycji najlepszej orkiestry. Tutaj zaś sytuacja była odwrotna – Fischer miał do dyspozycji bardzo dobrą orkiestrę, ale jego interpretacja była zbyt szczególarska. Były w niej dziwne momenty – jak choćby decrescendo i crescendo w pierwszym tutti czy bardzo długa, retoryczna pauza, która nastąpiła w statycznie prowadzonym ogniwie siódmym. Ale było też w tym wykonaniu wiele dobrych elementów. Jeśli chodzi o kolorystykę to było tu czego posłuchać, świetnie sprawiło się drewno i blacha, a z kwintetu zwracały na siebie uwagę kontrabasy, rozstawione w rzędzie z tyłu orkiestry. Lubię to rozwiązanie, gdyż sprawia ono, że rejestr basowy brzmi wyraziście, dając mocną podstawę brzmienia całej orkiestrze. Także Pieśń taneczna, czyli ogniwo ósme, wypadła znakomicie, a to ze względu na świetną, charakterną solówkę skrzypiec. Koncertmistrzyni Suyoen Kim wykonała je jak solistka, stojąc obok dyrygenta. Fischer starannie operował też dynamiką, dzięki czemu nawet w najgłośniejszych momentach nie miało się wrażenia przytłoczenia masą dźwięku. Nie było to więc wykonanie idealne i najlepsze z możliwych, ale też i sam utwór jest niewdzięczny i trudny do wykonania. Fischer zaś ma tendencje do pedantyzmu i zagłębiania się w drobiazgi, co tego typu dziełom nie służy.

Foto. Sue Yang

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.