Wczesna kantata Das Klagende Lied Gustava Mahlera była jedynym ważnym utworem tego kompozytora, którego brakowało w dyskografii wybitnego austriackiego dyrygenta, Michaela Gielena. Artysta zmarł w 2019 roku, wydawało się więc pewne że nic w tym temacie nie da się zrobić. Okazało się jednak, że istnieje koncertowe nagranie tego dzieła, zarejestrowane pod batutą tego artysty w 1990 roku i przechowywane przez radio austriackie. Wykonanie ukazało się właśnie na płycie nakładem firmy Orfeo. Tym sposobem nie tylko wypełniliśmy lukę w dyskografii wybitnego artysty, ale także otrzymaliśmy prawdopodobnie najlepszą pod względem interpretacji yrejestrację tego utworu.
Podczas komponowania Das Klagende Lied w latach 1878-1880 Mahler wzorował się na dwóch baśniach. Pierwszą była opowieść spisana przez braci Grimm, zatytułowana Der singende Knochen (Śpiewająca kość), drugą zaś Das Klagende Lied (Pieśń skargi) Ludwika Bechsteina. Mahler napisał tekst sam, łącząc wątki z obu historii. Baśń opowiada o tajemniczym czerwonym kwiecie, rosnącym w środku lasu, który musi odnaleźć osoba, chcąca pojąć za żonę piękną królewnę. Na poszukiwania rośliny wyrusza dwóch braci. Młodszy jest uprzejmy i honorowy, starszy zaś ponury i złośliwy. Pierwszy brat odnajduje kwiat, jednak zostaje zamordowany przez drugiego, który spieszy na dwór aby pojąć królewnę za żonę. Tymczasem wędrujący przez las grajek odnajduje w ciemnej dolinie pod wierzbą kość pierwszego z braci. Robi z niej flet, a kiedy zaczyna grać na instrumencie, ten wyjawia mu historię zamordowanego młodzieńca. Muzyk udaje się na dwór, aby wyjawić prawdę o zbrodni. Tymczasem na zamku trwa już wesele. Kiedy artysta rozpoczyna grę, rozeźlony pan młody wyrywa mu instrument i sam zaczyna na nim grać. Flet wyjawia tajemnicę morderstwa, królowa mdleje, gościa uciekają, a zamek trzęsie się w posadach i zapada pod ziemię.
Ta wczesna kantata była niezwykle ważna dla Mahlera także z tego względu, że zawiera już w zarodku wszystkie najważniejsze elementy jego stylu. Są tu śpiewne, rozlewne melodie opisujące dźwiękami piękno natury, są naturalistyczne cytaty muzyki knajpianej, są w końcu uderzające kontrasty rozmaitych stylistyk. W trzeciej części kantaty słyszymy zawodzący chór, który śpiewa o nadchodzącej nieuchronnie tragedii, a towarzyszy mu grająca za sceną wspomniana już knajpiana orkiestra, grająca . To współistnienie i dialog różnych, sprzecznych ze sobą stanów emocjonalnych i sytuacji jest przejmujący, uderzający i stanowi o wielkiej sile i sugestywności tej muzyki. Das Klagende Lied jest utworem bardzo udanym, komunikatywnym i dramatycznym, zdecydowanie wartym uwagi. Odzywają się w tej muzyce echa twórczości Webera, Wagnera i Brucknera, ale słychać też, że są to elementy przetworzone, wplecione w indywidualny i zadziwiająco dojrzały idiom Mahlera.
Sam Mahler nie był jednak zadowolony z kantaty, którą nazywał nawet „dziecięciem bólu”. Początkowo miała ona trzy części: Waldmärchen (Opowieść leśna), Der Spielmann (Grajek) i Hochzeitsstück (Scena weselna). Kompozytor poddał utwór daleko idącym rewizjom. Ostatecznie usunął w ogóle część pierwszą, a drugą i trzecią mocno przerobił. Dzieło wykonywać można w trzech wersjach – oryginalnej z 1880 roku (wersję tę, pomimo że jest ciekawa i oryginalna, gra się nadzwyczaj rzadko), zrewidowanej z 1899 roku (jest to wersja dwuczęściowa, co ma liczne wady i mało zalet, bo tracimy sporo pięknej muzyki), a także w wersji hybrydowej, w której do oryginalnej części pierwszej dołączone zostały zrewidowane wersje drugiego i trzeciego ogniwa. To kompromisowe rozwiązanie spotykane jest chyba najczęściej, jest ono bowiem całkiem trafne. Taką też wersję poprowadził Michael Gielen.
Część pierwsza trochę się Mahlerowi rozwlekła, dyrygent zdecydował się więc poprowadzić ją w wartkim tempie, co było bardzo dobrą decyzją, nadającą narracji potoczystości. Oprócz wartkiego tempa zwraca też uwagę wrażliwość Gielena na brzmienie i umiejętność kontrastowania ze sobą poszczególnych odcinków. Nie są to wcale różnice subtelne! Są tu fragmenty urzekające urodą brzmienia, ale są też momenty nadspodziewanie mroczne, w których dyrygent wydobył brzmienie instrumentów grających w najniższym rejestrze. Odzywają się tu wyraźnie klarnet basowy, kontrafagot, puzony i tuba, które przyciemniają brzmienie, a tym samym sprawiają że cała opowieść staje się nadspodziewanie makabryczna. Dyrygent kieruje kantatą z wielkim napięciem i wyczuciem. Przepiękny jest początek drugiej części, w którym rozlewne, pełne słodyczy melodie smyczków prowadzone są powoli, niespiesznie, czule i delikatnie. Tym silniej jednak kontrastują z tą sielanką wszystkie mroczne elementy wspomniane powyżej. U Gielena Das Klagende Lied brzmi bardziej jak Gra o tron niż słodka bajeczka Disney’a. Nie pamiętam abym słyszał niektóre fragmenty zagrane bardziej brutalnie, ostro i chropowato. Wystarczy posłuchać rżnącej siermiężnie orkiestry za sceną (Gielen zauważył tu nawet taki detal jak wybrzmiewające długo uderzenia talerzy), ale jest jednocześnie odpowiednio oddalona. Kulminacją tego dźwiękowego turpizmu jest moment, w którym niedoszły król-morderca rozpoczyna grę na flecie zrobionym z kości zamordowanego brata. To w jaki sposób gra w tym odcinku drewno to absolutne mistrzostwo świata. Gielen kapitalnie buduje też kulminację z potężnym uderzeniem tam-tamu i bębna basowego. Chór śpiewa tu:
O Schrecken, was nun da erklang!
Hört ihr die Märe, todesbang?
Co w tłumaczeniu Jackowskiej-Pociejowej wypada następująco:
O zgrozo! Co za straszna pieśń!
Słyszycie o zabójstwie wieść?
Chyba w żadnym wykonaniu odcinek ten nie wypadł tak przejmująco i tak autentycznie. Całą opowieść wieńczy potężny akord całej orkiestry, także wyjątkowo dobrze tu zrealizowany. To nagranie koncertowe, więc nie można liczyć na to, że usłyszy się tu wyraźnie każde słowo śpiewane przez chór i każdy najmniejszy detal orkiestracji. Jednak to co trzeba usłyszeć jest słyszane wyraźnie, zakomunikowane z całą mocą, z polotem i z pełnym przekonaniem.
Bardzo dobrze się stało, że to nagranie zostało wydane. Jakość dźwięku nie jest może powalająca, ale przecież nie o to chodzi w tego typu albumach. Interpretacja jest tak zajmująca że ze względu na nią zdecydowanie warto sięgnąć po tę płytę. To nie tylko cenne uzupełnienie dyskografii Gielena, ale także rewelacyjne i odkrywcze uzupełnienie dyskografii Das Klagende Lied. Dla wielbicieli Mahlera to pozycja absolutnie obowiązkowa. Bardzo gorąco polecam!
Gustav Mahler
Das Klagende Lied
Brigitte Poschner-Klebel – sopran
Marjana Lipovšek – mezzosopran
David Rendall – tenor
Manfred Hemm – baryton
Wiener Singakademie
ORF Radio-Symphonieorchester Wien
Michael Gielen – dyrygent
Orfeo