ORF Radio-Symphonieorchester Wien, Andrzej Boreyko & Nemanja Radulović w Wiener Konzerthaus

Sobotni koncert ORF Radio-Symphonieorchester Wien pod batutą Andrzeja Boreyki, który odbył się w Wiener Konzerthaus, miał ciekawie ułożony program.

Solistą w Koncercie skrzypcowym d-moll Arama Chaczaturiana był serbski artysta Nemanja Radulović. Artysta związany jest kontraktem nagraniowym z wytwórnią Deutsche Grammophon, dla której zrealizował do tej pory 5 albumów, w tym jeden zawierający dzieło, które wykonał w Wiener Konzerthaus. Ten trzyczęściowy utwór powstał w 1940 roku z myślą o Dawidzie Ojstrachu, który zresztą kilkukrotnie go zarejestrował (także z kompozytorem za pulpitem dyrygenckim). Upraszczając sprawę można by powiedzieć że jest to „typowy” Chaczaturian. Sporo tu nawiązań do armeńskiej muzyki ludowej, jest to kompozycja pełna rozmachu, rozmaitych efektów technicznych ale już nie głębi. Zestawiony z muzyką innych kompozytorów aktywnych w tych samych latach (żeby nie szukać daleko – choćby Prokofiewa czy Szostakowicza) Koncert Chaczaturiana jawi się jako błahy czy nawet prostacki. Całe szczęście Radulović nawet nie starał się udawać że gra utwór genialny. Bawił się tą muzyką, grał ją w sposób zawadiacki i pełen werwy. A że technikę ma znakomitą, umie świetnie różnicować artykulację i dynamikę – toteż rezultat był sugestywny i porywający. Serb ma też ciepły i jędrny ton, co znakomicie nadawało się do tej prostej, quasi-romantycznej estetyki. Było w jego grze dużo dobrej energii, ciągle wchodził w interakcje z Boreyką i muzykami orkiestry, co nadało całość pozorów (bo skład jednak pokaźny) kameralnego muzykowania. Czuło się w tej grze dużo wzajemnej sympatii i zabawy, nic więc dziwnego że publiczność przyjęła sympatycznego skrzypka gorącymi oklaskami, za które odwdzięczył się wykonaniem opracowania (swojego?) Kaprysu a-moll Paganiniego.

W drugiej części koncertu Boreyko poprowadził VIII Symfonię c-moll Dmitrija Szostakowicza. Jest to o tyle ironiczne (a też i nie do końca spójne), że od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę artysta intensywnie promuje w Polsce twórczość kompozytorów pochodzących z zaatakowanego kraju, a muzyki twórców pochodzących z kraju agresora nie wykonuje u nas w ogóle. Najwyraźniej jednak Boreyko dostosowuje się do klimatu panującego w kraju, w którym aktualnie dyryguje. Wszak w duńskim Aarhus także wykona 16 maja Ósmą Szostakowicza. Symfonia ta jest jednak o niebo lepsza od Siódmej, której słuchałem ostatnio w Pradze. Ma więcej głębi, a także brutalnej bezpośredniości, która nadaje tak wyjątkową wartość muzyce Szostakowicza. Boreyko podszedł do tego utworu bardzo intelektualnie, poprowadził go z elegancją, koncentrując się bardziej na wydobyciu poszczególnych detali niż na muzycznym storrytellingu. O ile odcinki utrzymane w szybkim tempie zniosły to dość dobrze (zwłaszcza bitwa w środkowej części pierwszego ogniwa), o tyle te wolne wypadły mało sugestywnie i zwyczajnie nudno. Napięcie ułatywało z nich całkowicie, do niczego nie prowadziły, a muzyka brzmiała płasko i bez życia. Nie było w tym poczucia linii i przepływu muzyki. Rozczarowujące były kulminacje – w części pierwszej i w tej wieńczącej trzecie ogniwo. Praktycznie wcale nie było w nich słychać tam-tamu, a kto zna to dzieło ten wie, że to instrument w tych momentach kluczowy. To tak jakby oczekiwać na wystrzał z armaty, ale w ostatniej chwili okazało się, że proch zamókł. Jeśli ktoś chce się przekonać jaką różnicę może zrobić dobrze wydobyty tam-tam – tego odsyłam do nagrania Rudolfa Barszaja (tego z WDR Sinfonieorchester, to z Bournemouth jest słabsze). A gdyby ktoś chciał przekonać się, ile emocji można wycisnąć z tej pięknej muzyki – tego odsyłam do nagrań Jewgienija Mrawińskiego, Kiryłła Kondraszyna czy Neeme Järviego. Co do Boreyki – jego podejście do muzyki Szostakowicza oceniam jako nietrafione. Są kompozytorzy, którzy tego typu szczególarskie podejście znoszą lepiej, ale w utworach Rosjanina trzeba przede wszystkim pójść za emocją. Orkiestra grała bardzo przyzwoicie (oczywiście poza nieszczęsnym tam-tamem), ale kwintet (a szczególnie skrzypce i altówki) był momentami zbyt lekki – co dawało się we znaki zwłaszcza w owych wolnych miejscach i walnie przyczyniało się do niedostatku wrażeń.

 

foto. Sever Zolak

Postaw mi kawę na buycoffee.to

 

Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.