Semyon Bychkov miał na swoje ostatnie koncerty z Orkiestrą Filharmonii Czeskiej pomysł tyleż prosty co ciekawy. Zaprezentował mianowicie trzy ostatnie symfonie Antonína Dvořáka, a każdą z nich poprzedził jeden z trzech koncertów instrumentalnych oraz uwertura tego twórcy. Partię solową w Koncercie skrzypcowym wykonał Augustin Hadelich (oprócz tego wykonano uwerturę W naturze oraz Ósmą), w wiolonczelowym Pablo Ferrández (w programie znalazła się także uwertura Otello oraz Siódma).
Zdecydowałem się odwiedzić Pragę 11 października, kiedy wykonywano uwerturę Karnawał, Koncert fortepianowy g-moll oraz IX Symfonię Z Nowego Świata. Pierwsze z tych dzieł jest dynamiczne, efektowne i pełne blasku. Takie było też wykonanie, w którym była lekkość i absolutnie ujmując naturalność w prowadzeniu narracji. Nic tam nie było przesadzone, przeforsowane czy zagonione. Pięknie brzmiał kwintet, drewno (zwłaszcza flety i rożek angielski), harfa i perkusja. Może tylko blacha była trochę za bardzo w tle (a szkoda, bo partię trąbki można w tym dziele bardziej wydobyć), ale to drobiazg.
Szczerze powiedziawszy nigdy nie rozumiałem czemu Koncert fortepianowy Dvořáka jest tak mało popularny i względnie rzadko wykonywany. Grywali i nagrywali go oczywiście od zawsze pianiści czescy (Rudolf Firkušný, František Maxián, Radoslav Kvapil czy Ivan Moravec), a oprócz nich Garrick Ohlsson, Pierre-Laurent Aimard czy, last but not least, Światosław Richter. Od wielu lat dzieło to grywa także András Schiff, który zarejestrował je w 1986 roku z Christophen von Dohnányim i Wiener Philharmoniker dla Dekki. Nie znam tego nagrania, trudno więc ocenić mi w tym momencie czy i jak zmieniła się interpretacja tego pianisty. Podczas środowego koncertu Schiff grał raczej ostrożnie, a interpretację jego określiłbym mianem refleksyjnej i melancholijnej. Miałem wrażenie że momentami grał mało pewnie, bardzo rzeczowo i sucho. Co prawda nikt nie powinien spodziewać się po artyście w tym wieku fajerwerków, na jakie zdobyć się może naładowany testosteronem młodzian, ale nie obraziłbym się, gdyby Schiff włożył w swoje granie więcej czułości. Jego dźwięk robił się też nieprzyjemnie ostry we fragmentach granych głośno w wysokim rejestrze. Zdarzały się też tu i ówdzie drobne pomyłki tekstowe. Brak pewności Schiffa udzielił się orkiestrze, która (zwłaszcza w pierwszym ogniwie) także miała kilka mało pewnych wejść. Nie były to nawet nierówności, a po prostu fragmenty zagrane odrobinę niewyraźnie. Potem było już jednak znacznie lepiej, przynajmniej w orkiestrze. Schiff miał kilka ciekawych pomysłów na zmianę tempa w trzeciej części, ale na tym niestety kończyły się zalety jego interpretacji. Zniewolony przez publiczność oklaskami Schiff wycisnął z siebie Arię z Wariacji Goldbergowskich Bacha.
Dziewiąta to utwór, którego przestawiać nie trzeba, gdyż od równo 130 lat jest jednym z najczęściej wykonywanych i nagrywanych dzieł symfonicznych ever. Przed Bychkovem stało bardzo trudne zadanie, gdyż jest to w Czechach rodzaj świętości, a też jest to przecież numer popisowy orkiestry, która ma w dorobku wiele nagrań tego dzieła, poczynając od rejestracji Václava Talicha z 1942 roku, poprzez rejestracje Karela Ančerla, Václava Neumanna, Rafaela Kubelika, aż do kilku wersji Jiříego Bělohlávka. Pierwsza część w wykonaniu Bychkova trochę mnie rozczarowała, przy czym muszę zaznaczyć, że gra orkiestry była znakomita, natomiast nie do końca trafione wydały mi się tempa. Bychkov zrobił to co 99% dyrygentów – pierwszy temat zagrał szybko (jak trza), drugi wolniej, a jeszcze wolniej trzeci. Tymczasem w partyturze Dvořáka są w pierwszym ogniwie tylko dwa oznaczenia tempa – Adagio w introdukcji i potem Allegro molto od ekspozycji aż do końca. Byczkow natomiast nie zwolnił w trzecim temacie za bardzo – potrafił utrzymać właściwe proporcje, dzięki czemu ogniwo to nie rozjechało mu się, co mogłoby się zdarzyć, gdyby zwolnił jeszcze bardziej. Largo – przepiękne! Poprowadzone było w szybkim tempie, dzięki czemu było śpiewne, a muzyka była jednocześnie liryczna, delikatna, jak i konkretna. Znakomicie grał swoje solo rożek angielski (na którym grał Vladislav Borovka), nie rozczarowała także fenomenalna, gęsta i nasycona blacha, a także pięknie rozśpiewane drewno i smyczki. Scherzo – rewelacyjne, bez wątpienia najlepsze jakie słyszałem do tej pory na żywo i jedno z najlepszych, jakie słyszałem w ogóle. Imponowała ostra, krótka artykulacja smyczków, dzięki której muzyka brzmiała zadziornie i wyraziście. Bychkov nie zwalniał także zbyt mocno w triach, także tutaj przez cały czas utrzymując wyrazisty puls i nadając tym im żywego, tanecznego charakteru. W finale wcale nie było gorzej, grany był on ogniście (wszak to Allegro con fuoco), z wielką precyzją, zaangażowaniem i świeżością. Gra orkiestry – absolutnie wzorcowa! Balans pomiędzy grupami – perfekcyjny! Bychkov znakomicie budował dramaturgię, dbał o właściwe proporcje, potrafił przy tym porwać za sobą orkiestrę, która go uwielbia. Jest w ich muzykowaniu mnóstwo dobrej energii. A i Prażan zdołali wykonawcy poderwać do owacji na stojąco, co w przypadku Dziewiątej jest przecież nie lada wyczynem! Za jakiś czas ukaże się płyta z nagraniem trzech ostatnich symfonii Dvořáka pod batutą Bychkova. Będzie czego słuchać!
foto. Česká filharmonie
Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl
Tutaj warto wspomnieć, że niezrównanym interpretatorem koncertu fortepianowego Dworzaka jest jego rodak – Lukas Vondracek, o czym warszawska publiczność mogła się przekonać rok czy dwa lata temu.
Racja, dzięki za cenne uzupełnienie 😉