Raj i Peri Roberta Schumanna to doskonały przykład romantycznego synkretyzmu gatunkowego. Nie bardzo wiadomo czym ten utwór jest – oratorium, kantatą, operą? Ni pies, ni wydra. Podobne dylematy można mieć z niektórymi utworami Berlioza – z Romeo i Julią, z Lelio czy z Potępieniem Fausta. Organizatorzy festiwalu Opera Rara zdecydowali się na zaprezentowanie dzieła Schumanna w wersji scenicznej – i był to pomysł potencjalnie trafny, bowiem możliwości gry aktorskiej i wchodzenia poszczególnych postaci w interakcje są duże. Kompozytor oparł się na niemieckim tłumaczeniu poematu orientalnego Lalla Rookh autorstwa irlandzkiego poety Thomasa Moore’a. Opisana tam historia z perspektywy XXI-wiecznej wrażliwości wydać się może mdła i ckliwa, ale cóż – taki już urok romantyzmu. Tytułowa bohaterka to postać z mitologii perskiej – skrzydlata wróżka, której ze względu na przewiny zakazano wstępu do raju. Anioł każe jej przynieść do bram niebios dar, który będzie na tyle wartościowy, że przekona go (ją? W końcu to partia altu), że zasługuje na wejście. Wszystko odbywa się zgodnie z zasadą „do trzech razy sztuka”. Peri przynosi więc najpierw krew wojownika poległego w walce z tyranem, ale to za mało; widzi więc umierającego w czasie zarazy młodzieńca, do którego przychodzi jego narzeczona, woląc się zarazić i umrzeć wraz z nim niż żyć dalej. Jednak także łzy tej pary okazują się niewystarczające. Peri odnajduje modlącego się chłopca, a widok tych modłów tak wzrusza przechodzącego obok rozbójnika, że ten także pada na ziemię i poczyna się żarliwie modlić, zalewając się przy tym niekrokodylimi łzami. Peri zbiera wydzielinę gruczołów łzowych starego zbója, co okazuje się strzałem w dziesiątkę – bramy raju stają otworem. The end!
Przedstawienie, na którym miałem okazję być w piątek, było niezwykle starannie przygotowane pod względem muzycznym. Znakomicie brzmiała Capella Cracoviensis prowadzona z wielkim wyczuciem przez Jana Tomasza Adamusa. Obawiałem się, czy przypadkiem zespół nie jest za mały, ale obawy te okazały się nieuzasadnione – brzmienie było soczyste i jednocześnie przejrzyste. Dobrze brzmiał także chór. Znakomicie zaprezentowała się wykonawczyni roli tytułowej – dysponująca pięknym, dźwięcznym głosem estońska śpiewaczka Mirjam Mesak. Partię narratora wykonywał Ian Bostridge – śpiewak, którego nie trzeba przedstawiać nikomu interesującemu się wokalistyką. Także on pokazał wielką klasę, jego śpiew przykuwał uwagę i pozostawiał jak najlepsze wrażenia. Wykonujące role Dziewicy sopranistka Solomiia Pavlenko i Monika Korybalska (Anioł – alt), a także tenor Zbigniew Malak (Młodzieniec) również pozostawili po sobie dobre wrażenia. Jedynie wykonanie Sebastiana Szumskiego (Mężczyzna/Gazna) nie pozostawiało zbyt wielu wrażeń. Wykonawcy oddali sprawiedliwość temu rzadko wykonywanemu dziełu Schumanna. Muzyka brzmiała znakomicie, była ciekawa, angażująca i poruszająca.
Ale to przecież nie wszystko. Wypada powiedzieć jeszcze parę słów o tym, co działo się na scenie. Mógłbym w sumie zbyć sprawę stwierdzeniem, że się na tym nie znam, i na tym zakończyć kwestię inscenizacji i gry scenicznej. Ale chyba jednak kilka słów się temu zagadnieniu należy. Nie wiem jaki pomysł miał Cezary Tomaszewski na Raj i Peri. To co działo się na scenie nie miało za bardzo związku z akcją sceniczną, było momentami groteskowo wręcz udziwnione. Jacyś faceci poprzebierani w skafandry chemiczne; nieszczęsna Peri z doczepionym końskim zadem, który czasem zdejmowała, żeby zaraz potem znowu go założyć; biedni chórzyści w obcisłych kostiumach udający chmurki z ogonami; goście poprzebierani za kwiaty, którzy wyglądali jak potwór ze Stranger Things; światło walące widzów po oczach bez pardonu; recytacje po polsku jakiejś pani w kostiumie moro nie mające związku z utworem Schumanna; jakieś tańce z klaskaniem jak w przedszkolu; jakieś okrzyki od czasu do czasu. Wszystkie te elementy składały się na całość pozbawioną ładu i składu, niespójną i śmieszną. Całe szczęście można było zamknąć oczy i skupić się na muzyce, albo po prostu patrzeć na tablice i czytać tekst.
foto. Filip Adamus/Opera Rara
Wielkie, dzięki za uczciwą recenzję. 👍
Polecam się na przyszłość 😉