W sierpniu ubiegłego roku Riccardo Muti świętował swoje 75. urodziny podczas festiwalu w Salzburgu. Pokierował wtedy Wiener Philharmoniker podczas koncertu, w programie którego znalazły się dwa dzieła, nie będące ani najlepszymi ani najbardziej reprezentatywnymi kompozycjami swoich twórców. Chodzi o II Symfonię c-moll Antona Brucknera i suitę z muzyki scenicznej do sztuki Moliera Mieszczanin szlachcicem op. 60 Richarda Straussa. Nieraz już się zdarzało, że świetny dyrygent robił dobrą robotę ze średniej jakości utworem, dlaczego więc nie zaufać Mutiemu? Nie mogę powiedzieć, bym był jego wielkim fanem ani bym znał dużo jego nagrań. Ale jego interpretacje muzyki Strawińskiego i Skriabina są świetne, więc i do tego albumu podszedłem pełen dobrych myśli. Trudno co prawda uznać go za specjalistę od muzyki Brucknera (nagrał do tej pory IV i IX Symfonię) i Richarda Straussa (ma w dorobku nagrania Aus Italien i Don Juana), ale rozszerzanie repertuaru przez dyrygenta o tym statusie może tylko cieszyć.
Symfonię Brucknera rozpoczyna Muti obiecująco. Eksponuje kantyleny, frazuje elegancko, utrzymuje przy tym umiarkowane tempo i umiejętnie wydobywa specyficzny brucknerowski klimat. Brzmienie Wiedeńczyków jest ciepłe i jasne, niemal słoneczne. Kulminacje są utrzymane w szybkim tempie, a brzmienie orkiestry jest ostre i stanowcze. Podobny klimat utrzymuje się w drugiej części – Andante. Feierlich, etwas bewegt. Znajdziemy tu i niespiesznie prowadzone melodie, i umiejętnie wydzielone cezury oddzielające od siebie poszczególne epizody. Jednak już od trzeciej części sprawy zaczynają się komplikować. Zaczyna dominować stanowczość i ostrość, o której wspominałem przed chwilą. Muzyka jest przez to przeforsowana, brzmi agresywnie, chociaż trio dobrze kontrastuje pod względem wyrazu z resztą tej części. Równie ostre jest zakończenie czwartej części, chociaż przyznam, że podziwiam klarowność gry orkiestry.
Co do Mieszczanina szlachcicem… To kompozycja jak na Straussa bardzo nietypowa, odległa o lata świetlne od ociekających krwią dysonansów Salome i Elektry. Dzieło powstało w efekcie współpracy kompozytora z Hugo von Hoffmannstahlem. Artyści chcieli z początku połączyć sztukę Moliera z operą Straussa Ariadna na Naxos, doszli jednak do wniosku, że całość będzie zbyt długa. Strauss przerabiał jeszcze muzykę sceniczną do tej sztuki, aż w końcu powstała suita znana od tej pory w katalogu jego twórczości jako op. 60. To dzieło zaskakująco lekkie, pastisz muzyki Jeana-Baptiste’a Lully’ego (co jest zresztą uzasadnione, jako że kompozytor ten napisał swoją muzykę do tej sztuki już w XVII stuleciu), orkiestrowany lekko i z wyczuciem. Mamy w sumie dziewięć części, stylizowanych na ówczesną muzykę taneczną (są tu bowiem dwa menuety i courante), a całość wieńczy muzyczne zobrazowanie sceny uczty. Do Wiedeńczyków i Mutiego dołącza tu przy fortepianie Gerhard Oppitz. Jak najlepiej podsumować ten utwór Straussa? Pozwólcie na małą dygresję. Otóż kołaczą mi się po głowie słowa Stanisława Skrowaczewskiego, który poszukując dla jakiegoś utworu wyznacznika jego wartości, szukał odpowiedzi na pytanie czy utwór ten zaspokaja subiektywnie odczuwany głód prawdy estetycznej. Mam kolegę, który bez litości określa lekką, wdzięczną, elegancką, tonalną i uroczo bezrefleksyjną muzykę (taką właśnie jak ten Strauss) mianem „sernika”. „E, to sernik, szkoda na to czasu!”, mówi, ziewając ostentacyjnie i krzywiąc się z niesmakiem. Czy muzyka do Mieszczanina to taki „sernik”? Obawiam się, że jest gorzej. To beza. A jak to jest z jedzeniem tego typu słodyczy – chyba wszyscy wiemy. Zje człowiek pół kilo, a w brzuchu nadal pusto. I mdli. Nie pomaga tu ani Muti, ani Wiedeńczycy. Jedyne co można im „zarzucić” w wykonaniu tego utworu to nuda doskonałości. Jeśli lubisz objadać się tego typu muzycznymi specjałami – to pewnie Ci się to spodoba. Próbowałem kiedyś tejże bezy w wykonaniach Beechama i Tennstedta. Było tak samo.
Ale album poznać warto. Dla Brucknera.
Anton Bruckner
II Symfonia c-moll
edycja Leopolda Nowaka
Richard Strauss
Le Burgeois gentilhomme op. 60
Wiener Philharmoniker
Riccardo Muti – dyrygent
Deutsche Grammophon