Mieczysław Weinberg był twórcą niezwykle płodnym. Jego przebogata spuścizna obejmuje m.in. 26 symfonii, 17 kwartetów smyczkowych, 7 oper (w tym Pasażerkę), 2 balety czy 22 sonaty, w tym 6 z nich przeznaczonych na fortepian solo. Dziełami tymi zainteresował się niedawno wybitny pianista Piotr Sałajczyk, a w rezultacie powstała płyta zawierająca trzy pierwsze sonaty – op. 5, op. 8 i op. 31. Wszystkie powstały w latach wojny albo tuż po niej (1940, 1942, 1946) i oddają ducha tych trudnych czasów.
To nie jest muzyka łatwa, lekka i przystępna. Z każdego taktu i z każdego współbrzmienia wydaje się przezierać ból i dyskomfort. Słowa są zbędne – słuchając tych dzieł od razu, instynktownie wiadomo, o czym ona opowiada i jakie emocje się w niej kryją. Już początek I Sonaty, z kilkukrotnie powtórzonym, ostrym dysonansowym współbrzmieniem daje słuchającemu przedsmak tego, co wydarzy się później. Sałajczyk gra Pierwszą odrobinę szybciej niż inni wykonawcy, których nagrania można odnaleźć na rynku – Elisaveta Blumina czy Allison Brewster Franzetti. Jest też od nich bardziej konkretny, bardziej zwarty, bardziej mięsisty. Ostatnia część Pierwszej, Allegro molto, wypada u niego znakomicie. Jest rozbiegana, żywa, a jednak w tym swoim szaleńczym pędzie i zapamiętaniu jakoś doskonale uporządkowana. Imponujące jest pierwsze ogniwo II Sonaty, Allegro. Kompozytor łapie tu słuchającego za gardło i nie daje wytchnienia aż do ostatniego taktu. Mnóstwo tu złowieszczej energii, a Sałajczyk nie pieści się z tą muzyką, gra ją ostro, sucho i lakonicznie, tak jak ona tego potrzebuje. Nawet część wolna nie służy rozładowaniu napięcia, również ona jest drapieżna i mroczna. Przedziwnie kończy się III Sonata – po wszystkich perypetiach wieńczy ją jasny, optymistyczny akord Gis-dur. Enigmatyczny i wieloznaczny gest!
To wczesne kompozycje, w których Weinberg nie do końca odnalazł jeszcze swój własny język. Dużo tu śladów twórczości Prokofiewa czy Szostakowicza, które da się odczuć zwłaszcza w motorycznych częściach szybkich. Jednak nie są to jakieś wielkie mankamenty i w żaden sposób nie obniżają one wysokiej oceny, jaka bez wątpienia należy się tej muzyce. Arcyciekawą, mroczną, emocjonalnie kaloryczną muzykę Weinberga w świetnym wykonaniu Piotra Sałajczyka polecam z czystym sumieniem – nie tylko fanom muzyki fortepianowej!
Mieczysław Weinberg
I Sonata fortepianowa op. 5
II Sonata fortepianowa op. 8
III Sonata fortepianowa op. 31
Piotr Sałajczyk – fortepian
Polskie Radio
Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego