Trudno jest konkurować z samym sobą. Muszą znać tę prawdę członkowie Orkiestry Filharmonii Czeskiej, którzy nagrali I Symfonię Mahlera już osiem razy. Muszą zatem wziąć pod uwagę, jak trudno jest stawać w szranki z interpretacjami Johna Barbirolliego (1960), Karela Ančerla (1964) czy Václava Neumanna (1979, 1992). Podjęli jednak wyzwanie, a jego rezultat wchodzi w skład nowego cyklu, nagrywanego pod batutą Semyona Bychkova. Na rynku ukazała się już absolutnie pierwszorzędna Czwarta (link do mojej recenzji TUTAJ), przyzwoita, choć nie porywająca Piąta (link TUTAJ), a także bardzo dobra Druga (link TUTAJ). A jak Bychkovowi poszło w Pierwszej?
We wstępie do pierwszej części zwracają uwagę pięknie brzmiące, miękkie klarnety, a także pięknie zrealizowane nawoływania trąbek. Kontrast pomiędzy wstępem a częścią zasadniczą jest dobrze uchwycony – wyrazisty, ale jednocześnie zupełnie naturalny. To właśnie naturalność jest głównym mianownikiem jeśli chodzi o tę interpretację – muzyka płynie swobodnie, a wszystko jest na swoim miejscu. Czuć że praska orkiestra ma tę muzykę w małym palcu, a i Bychkovowi nigdzie się nie spieszy. Dyrygent pozwala muzyce zakwitnąć. Przepiękne są leniwe, niespieszne glissanda w smyczkach. Blacha jest dyskretna, ale doskonale słyszalna. W kulminacji zwracają uwagę świetnie rozplanowane akcenty, znakomita kontrola dynamiki i tempa. Jest to interpretacja wzorcowa!
To samo powiedzieć można o drugim ogniwie, którego słucha się ze szczerym zachwytem. Rzadko kiedy wykonawcom udaje się w tak udany sposób uchwycić rustykalny, rozkołysany charakter tego tańca. Akcenty rytmiczne są wyraziste, ostre, dobitne. Znakomite, dowcipne i lekko ironiczne trio, świetnie skontrastowane z głównym materiałem.
Świetne drewno w marszu żałobnym. Znakomita artykulacja w tej grupie świetnie buduje groteskowy nastrój. Epizod klezmerski rozpoczyna się powoli, jest lekko przeciągnięty, ale także tutaj wszystko jest na swoim miejscu. W środkowym marzycielskim odcinku tempo jest doskonale dobrane – Bychkov także tutaj utrzymuje wyrazisty puls, co sprawia że muzyka płynie swobodnie. Ponownie – świetne glissanda w smyczkach! Powrót marsza wypada świetnie dzięki znakomitej blasze, która w wyborny sposób operuje barwą, gra też z lekką wibracją (świetna jest też tuba!).
Czwarta część jest znakomicie zagrana, ale w otwierającym ją szybkim epizodzie brak trochę szaleństwa i furii. W powolnych epizodach dyrygent utrzymuje jednak doskonale dobrane tempo, ponownie pozwalając muzyce płynąć. Czasem odcinki te prowadzone są zbyt powoli, co skutkuje tym, że akcja całkowicie się zatrzymuje, a napięcie opada. Bychkov umie ominąć te pułapki, cały czas coś się u niego dzieje, i to na wielu płaszczyznach (także w basie!). To właśnie selektywność i staranność kształtowania narracji wynagradza tu brak adrenaliny.
To jedna z najlepszych Pierwszych, które słyszałem i które ukazały się na rynku w ostatnim czasie. Bez wahania mogę ją zarekomendować każdemu – zarówno tym, którzy tego utworu nie znają, jak i koneserom mającym już na półce kilka wersji tego utworu. Orkiestra ma doskonałe wyczucie stylu tej muzyki, a Bychkov przez cały czas utrzymuje wyrazisty puls, co sprawia, że w odcinkach w wolnym tempie napięcie nie opada, a narracja przez cały czas rysowana jest wyrazistą (a jednocześnie czułą) kreską. Jestem przekonany, że jest to nagranie, o którym będzie się pamiętać po wielu latach.
Gustav Mahler
I Symfonia D-dur
Czech Philharmonic Orchestra
Semyon Bychkov – dyrygent
Pentatone
Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl