Semyon Bychkov, Czech Philharmonic Orchestra i trzy ostatnie symfonie Dvořáka

Każdy szef artystyczny Orkiestry Filharmonii Czeskiej musi nagrać z nią przynajmniej trzy ostatnie symfonie Antonína Dvořáka. Musi. Musi, choćby nie miał na to żadnej ochoty, a na muzykę żadnego pomysłu. Stąd też ogromna ilość dostępnych na rynku nagrań muzyki czeskiego kompozytora zarejestrowanych pod batutami m.in. Talicha, Ančerla, Neumanna czy Bělohlávka. Teraz do tego zacnego grona dołączył Semyon Bychkov, który przedstawił swoje wersje Siódmej, Ósmej, Dziewiątej oraz trzech uwertur koncertowych, ujętych wspólnym tytułem Natura, życie i miłość. Ale czy powinien był do nich za wszelką cenę dołącząć? Oto jest pytanie!

Siódma mocno rozczarowuje. Tempa są umiarkowane, może minimalnie za wolne. Bychkov nie wpada oczywiście w klempererozę, ale też nie potrafi rozpędzić orkiestry na tyle, żeby wykrzesać z tej mrocznej i dramatycznej muzyki większego napięcia. Cierpi na tym zwłaszcza trzecia część, w której brak roztańczenia, jakie potrafiła wydobyć z tej muzyki większość dyrygentów czeskich. Na plus liczę natomiast Bychkovowi jedynie to, że interpretując to ogniwo nie popada w taką przesadę i cukierkowatą ckliwość jak Bernstein.

Są to wykonania prozaiczne, drętwe, pozbawione polotu, humoru, lekkości i entuzjazmu. To samo tyczy się Ósmej – jest ciężka i rozpaczliwie nudna. W pierwszej części brak lekkości, druga wlecze się niemiłosiernie, ogniwo trzecie, a więc walc – powinno więc być choć odrobinę rozkołysane, powinno płynąć naprzód. Melancholia powinna łączyć się tam z lekkością i humorem, ale tu zupełnie ich brakuje. Tempo jest na to za wolne. Finał jest prawdziwie tragiczny – ospały i rozlazły, zupełnie pozbawiony przy tym jakiegokolwiek suspensu i elementu zaskoczenia, który wywołuje nagły wybuch radości w odcinku tutti. Powrót tego materiału pod koniec powinien być dla słuchacza zaskoczeniem, a tempo powinno przyspieszyć w tym odcinku możliwie najmocniej. Tu wcale się tak nie dzieje. Zamiast siedzieć jak na szpilkach i słuchać w skupieniu słuchacz zaczyna ziewać i rozmyślać o niebieskich migdałach.

Pierwsza część Dziewiątej – przeciętna, dość ciężka, z osadzonymi, umiarkowanymi i niestety mocno tradycyjnymi tempami. Temat trzeci zupełnie ospały i pozbawiony życia. Granie ekspozycji po raz wtóry jest przy tego typu sklerotycznym podejściu całkowicie zbyteczne – za drugim razem nie brzmi ona lepiej niż za pierwszym. A przecież mamy tam wstęp w tempie adagio, a potem jest już tylko i wyłącznie allegro molto – w partyturze nie ma żadnych zwolnień czy przyspieszeń. Jest to jasna wskazówka, że muzyka powinna płynąć, że powinna być dynamiczna i rytmiczna. Dużym i tym razem pozytywnym zaskoczeniem jest Largo, grane w dość wartkim tempie, śpiewne i lekkie. Niestety w Scherzo wracamy do świata zachowawczości i gry na autopilocie. Finał nie jest taki zły, ale w zakończeniu Bychkov mocno zwalnia, przez co staje się ono bardzo retoryczne i romantyczne. Dla mnie to niepotrzebne wydłużanie dzieła, a dopełnia tego wrażenia jeszcze mocno przeciągnięty ostatni dźwięk, ale tu kapelmistrz jest usprawiedliwiony. Kto zna partyturę ten wie, że kompozytor umieścił w tym miejscu długą fermatę (wpisując tam lunga corona, czym dobitnie zaakcentował, że ma być bardzo długa) i dyrygenci ochoczo z tego wydłużenia korzystają.

Uwertura W królestwie natury przechodzi bez wywarcia większego wrażenia. Karnawał jest fatalny dlatego, że jest zdecydowanie za wolny i zbyt masywny. Powinien trwać w okolicy 9 minut, Bychkov natomiast rozwałkował go do 10 minut, co dla tej lekkiej i dynamicznej muzyki staje się zabójcze. Nie interesują go też wcale rozmaite detale w partii blachy, które można wydobyć w zakończeniu – odsyłam do dostępnych online nagrań Fritza Reinera, Leonarda Bernsteina, Georga Szella, Paavo albo Neeme Järviego czy Istvána Kertésza, a nawet do starego nagrania Alberta Coatesa z 1929 roku, któremu udało się zejść w tej uwerturze poniżej 8 minut. Różnica jest kolosalna. Co do Othella – interpretacja tej uwertury jest względnie najlepsza, bo tu ciężki sposób prowadzenia orkiestry przez Bychkova jest w zgodzie z charakterem muzyki, a tempo jest tu, o dziwo, całkiem wartkie.

Orkiestra Filharmonii Czeskiej gra pięknie, ale jest to przecież muzyka, którą wszyscy ci muzycy znają tak dobrze, że mogliby grać ją przez sen. Problem w tym, że tutaj brzmi to tak, jakby Bychkov nie był w stanie ich dobudzić. Nie są to oczywiście nagrania beznadziejnie złe, ale też dyrygent nie daje w nich nic od siebie, prowadząc orkiestrę bez zaangażowania i entuzjazmu. Wiemy jak działa marketing. Dyrygent może oczywiście w różnych wypowiedziach zaklinać rzeczywistość i opowiadać, że jeszcze w kołysce marzył o nagrywaniu dzieł Dvořáka, ale czy powinno to kogoś obchodzić?… Jeśli zaś chodzi o konkurencję na rynku nagrań tych dzieł Czecha to jest ona przeogromna, zaś nagrania Bychkova nie mają do zaoferowania nic, co mogłoby je wyróżnić, nie mówiąc już w ogóle o możliwości dostania się do kanonu. Nie można ich postawić obok najlepszych rejestracji Siódmej (Monteux, Harnoncourt), Ósmej (Beecham, Neeme Järvi, Szell) czy Dziewiątej (Bernstein, Silvestri). Nie każdy dyrygent ma tyle inwencji (jak choćby Harnoncourt, który wymiótł, bo wykonał te symfonie w sposób specyficzny, ale z szacunkiem dla intencji kompozytora), aby odczytać te kompozycje na nowo i znaleźć w nich cokolwiek oryginalnego, zgoda. Nie jest to całe szczęście album tak kompromitująco zły jak najnowszy przejaw działalności Barenboima, ale nie pokazuje Bychkova od dobrej strony, jako charyzmatycznego lidera. Suchym odgrywaniem nut daleko się nie zajdzie, o czym mówił już dawno, dawno temu Glenn Gould. Już o wiele ciekawszą propozycją jest nowy album Nathalie Stutzmann, która pokazała, że nawet z tak zgranego dzieła jak Dziewiąta można wydobywać nowe, ciekawe rzeczy. Nie mogę więc (ziewnięcie) ocenić interpretacji Bychkova zbyt wysoko (dłuższe ziewnięcie) – są na to zbyt rutynowe i zbyt nudne (jeszcze dłuższe ziewnięcie). Dobranoc.

 

Antonín Dvořák
VII Symfonia d-moll op. 70
VIII Symfonia G-dur op. 88
IX Symfonia e-moll op. 95 Z Nowego Świata

W królestwie natury op. 91
Karnawał op. 92
Othello op. 93

Czech Philharmonic Orchestra
Semyon Bychkov – dyrygent

Pentatone

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.