Na rynku ukazała się właśnie kolejna płyta z nagraniem V Symfonii Gustava Mahlera. Odpowiada za nią rosyjski dyrygent Semyon Bychkov, obecny szef artystyczny Orkiestry Filharmonii Czeskiej. Nie tak dawno temu na rynku ukazało się jego świetne nagranie IV Symfonii tego kompozytora. Oceniłem je wysoko, podkreślając że jest to jedna z najlepszych dostępnych obecnie na rynku rejestracji tego dzieła. Poprzeczkę zawiesił więc sobie dyrygent bardzo wysoko, a zaznaczyć trzeba że tym razem wziął na warsztat dzieło o wiele trudniejsze. O tym jak bardzo trudne jest pod względem komunikatywnego przekazania formy i nastrojów świadczy fakt, że wykładali się na nim nawet wielcy dyrygenci znani z wykonań dzieł Mahlera, tacy jak Bruno Walter, Leonard Bernstein (w swoim pierwszym nagraniu) czy Michael Gielen. Otto Klemperer nigdy nie wykonał Piątej, argumentując, że czwarta część, sławne Adagietto, to tylko „muzyka salonowa”. A jak poradził sobie Bychkov?
Marsz żałobny rozpoczyna się obiecująco. Jest w tej interpretacji napięcie, a także tak potrzebne w tej muzyce poczucie desperacji i katastrofizmu. Gra praskiej orkiestry jest naturalna i pozbawiona afektacji, z doskonale podkreślonym brzmieniem sekcji drewna. Niestety praktycznie niesłyszalny jest tam-tam, a szkoda, bo instrument ten dobarwia brzmienie, sugestywnie budując nastrój grozy. W pierwszym triu dyrygent przyspiesza, nadając muzyce impetu. Także to co dzieje się później jest zaprezentowana w bardzo naturalny i potoczysty sposób.
Drugie ogniwo jest bardzo przejrzyste – usłyszymy tu nie tylko najbardziej oczywiste elementy, ale także rozmaite szczegóły w akompaniamencie. Bychkov przywiązuje wielką wagę do detali, ale czyniąc to traci z oczu całość. Na początku tego ogniwa Mahler wpisał do partytury: Stürmisch bewegt, mit größter Vehemenz („burzliwie, z największą gwałtownością), a niestety tego tu nie otrzymujemy. Wiele tu jednak pięknie zrealizowanych rzeczy – frapuje zwłaszcza gra smyczków. Pięknie, ciepło i ekspresyjnie brzmi lament wiolonczel. Jednak w momentach, w których Mahler wymaga od wykonawców większego szaleństwa dyrygent dalej trzyma wszystko pod kontrolą, nie pozwalając orkiestrze naprawdę się rozegrać. Przepięknie, z blaskiem grany jest chorał pod koniec. Sekcja blachy pokazuje się tutaj od jak najlepszej strony. Niestety, następujące zaraz potem załamanie akcji jest niedograne.
Scherzo jest zagrane błyskotliwie i z wyczuciem stylu. Wiele tu odcinków solowych, w których poszczególne instrumenty mogą w pełni pokazać swoje możliwości. Tyczy się to przede wszystkim waltorni (partię tę miękko i ciepło wykonał Jan Vobořil), ale także trąbki i poszczególnych dętych drewnianych – fletów, klarnetów i obojów. O ile więc odcinki idylliczne i refleksyjne są w pełni satysfakcjonujące, o tyle fragmenty bardziej burzliwe i gwałtowne są wykonane zwyczajnie zbyt cicho. Z tego względu Scherzo nigdy do końca się nie rozkręca.
Adagietto jest zagrane przepięknie, lekko, lirycznie i czule, choć niezbyt namiętnie. Jest raczej chłodne i emocjonalnie wycofane. Finałowe rondo to przede wszystkim popis jakości brzmienia drewna i smyczków. Bychkov dobrze radzi sobie z gęstą polifoniczną fakturą tego ogniwa, prezentuje ją w klarowny i imponująco przejrzysty sposób. A choć jest to muzyka lekka i radosna, to niemniej jednak także i tutaj są miejsca, w których przydałoby się więcej ostrości i energii.
Największe zalety tego albumu to świetna jakość gry orkiestry (tyczy się to zwłaszcza blachy i drewna!), a także pierwszorzędna jakość dźwięku. Jeśli chodzi o samą interpretację to można z tym utworem zrobić więcej. Kulminacje są nieśmiałe, a w muzyce nie odnajdziemy katastrofizmu i desperacji. Bychkovowi można więc odmówić temperamentu, ale nie elokwencji. Jeśli jego wykonanie traci w odcinkach wymagających wielkiej pasji i potężnej siły brzmienia, to zyskuje w odcinkach lirycznych.
Gustav Mahler
V Symfonia cis-moll
Czech Philharmonic Orchestra
Semyon Bychkov – dyrygent
Pentatone
Zrealizowano w ramach stypendium Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego