Zwykło się w muzycznym (pół)światku uważać Manfreda Piotra Czajkowskiego za utwór słabszy od pozostałych jego symfonii. Wysuwa się argumenty o niespójności, o powtarzalności materiału i bombastyczności. Zarzuty te zawsze wydawały mi się wydumane i świadczyły o czepialstwie krytykującego. Kiedy słuchałem tego utworu po raz pierwszy w grudniu 2005 roku pod batutą En Shao w FN – byłem zachwycony i oczarowany. Owszem, program jaki Czajkowski ułożył dla swego dzieła na motywach poematu lorda Byrona jest arcyromantyczny i w owej arcyromantyczności pretensjonalny. Pod względem muzycznym jest to „typowy” Czajkowski – melodyjny, dramatyczny, ekstatyczny i znakomicie instrumentowany. Scherzo w Manfredzie jest absolutnie rewelacyjne, a jego arabeskowe, eteryczne zakończenie brzmi niemal impresjonistycznie. Bardzo lubię ten utwór i chętnie sięgam po rozmaite jego interpretacje. A że Decca Classics wypuściła niedawno album z nowym nagraniem pod batutą znanego mi dotąd tylko z nazwiska Semyona Bychkova, postanowiłem przekonać się co i jak.
Mamy więc w dyskografii kolejnego Manfreda, a Bychkov ma tym samym na koncie drugi album z serii The Tchaikovsky Project (na pierwszym krążku znajduje się Patetyczna i Romeo i Julia). Czy jest czego słuchać? I tak i nie. Tak, bo zarówno jakość dźwięku, jak i gra Czech Philharmonic stoją na wysokim poziomie. Jest to dość specyficzny, przejrzysty dźwięk, który wypracował z tym zespołem jeszcze Jiří Bělohlávek (zwracałem na to uwagę TUTAJ oraz TUTAJ). Szkopuł w tym, że to, co pasowało do Stabat Mater Dvořáka i do koncertów Rachmaninowa, nie zdaje do końca egzaminu w przypadku tego nagrania Czajkowskiego. Być może byłoby inaczej, gdyby Bychkov postanowił swoją interpretację odromantyzować, odciążyć i przedstawić Manfreda w świeży i rześki sposób. Dyrygent zdecydował się jednak zastosować powolne tempa i podkreślić patetyczne i monumentalne aspekty dzieła. Taki patos w połączeniu z cienkim dźwiękiem CPO daje rezultaty przedziwne. Kulminacje w części pierwszej są teatralne i pełne ostentacji, tak samo jak rozciągnięty, powolny i sentymentalny drugi temat. Scherzo utrzymane jest w konsekwentnie powolnym tempie, które Bychkov stosuje również w trio, przez co rozmywa się forma. Orkiestracja tej części to prawdziwie koronkowa robota, a szybkie migotliwe przebiegi drewna i harf potrafią zachwycić i oczarować. Nie tutaj. Owszem, są śpiewne i nadal brzmią ładnie, brak tylko roziskrzenia i chochlikowatości o jaką Czajkowskiemu chodziło. Szkoda, że tak słabo słychać harfy, wprowadzające ożywczą rytmiczną pulsację. Pastoralna idylla w trzeciej części wypada świetnie ze względu na piękną grę sekcji drewna, tak samo jak burzliwy epizod w środku tej części. Ale finał utrzymany jest w zbyt powolnym tempie, aby wygenerować pożądaną dawkę energii. Ewidentnie brak tu ognia. Również w zakończeniu z wejściem organów przydałoby się więcej zdecydowania w grze orkiestry.
Nie zrozumcie mnie źle. To przyzwoite nagranie, które może się podobać, jeśli ktoś lubi w interpretacjach Czajkowskiego powolne tempa i sentymentalny wyraz. Dźwięk jest dobry, a gra orkiestry stoi na wysokim poziomie. Jednak Bychkov nie jest w stanie zdetronizować w tym utworze moich faworytów.
Piotr Czajkowski
Symfonia h-moll op. 58 Manfred
Czech Philharmonic Orchestra
Semyon Bychkov – dyrygent
Decca
A jaka jest Pana rekomendacja w kwestii najbardziej wybitnego wykonania ? Osobiście znam tylko 4 nagrania: 1- Russian National Orchestra by Pletnev, 2- RCO Concertgebow Amsterdam by Haitink, 3- Royal Liverpool Philharmonic Orchestra by Petrenko, 4 – Philharmonia Orchestra by Muti. Pozdrawiam.
Nie znam niestety tych nagrań, które Pan wspomina (najciekawiej brzmi Muti!). Od strony interpretacyjnej kapitalne są dwa nagrania Toscaniniego, ale mają kiepski dźwięk. Rewelacyjne są nagrania Constantina Silvestriego (jedno z Bournemouth SO, wydane w serii BBC Legends, drugie, jeszcze lepsze, z Orkiestrą Radia Francuskiego – było w tym boxie Silvestriego wydanym w serii Icon przez Warnera), bardzo przyzwoite jest nagranie Previna i Rostropowicza, chociaż oba są trochę przyciężkawe. No i jeszcze jest Swietłanow! Też świetny.
Ach, to chyba mało współczesne wykonania. Swietłanowa znam tylko z symfonii „klasycznych” Czajkowskiego. Generalnie dużo łatwiej o Symfonie 1-6, niż samego Manfreda. Valeriy Gergiyev pominął Manfreda w swoich współczesnych nagraniach z LSO i WPh. W kompilacji Karajan Conducts Tchaikovsky jest wszystko oprócz Manfreda. Mravinsky z LPO też go chyba nie nagrał. Constantina Silvestriego chyba trudno mi będzie pozyskać, tym bardziej, że to kosztowniejszy BOX.
Zmieniając jednak wątek, chciałbym zaproponować do realizacji w nieokreślonej przyszłości , w dziale „O Utworach” V. Symfonię, jeśli tylko uznaje ją Pan za arcydzieło.
Byłoby o czym podyskutować.
Pozdrawiam
Toscaniniego, Silvestriego i Swietłanowa można znaleźć na Youtubie. Co prawda jakość nie powala, ale zawsze to coś. Właśnie za V PCz jakoś nie przepadam, jeśli miałbym robić przewodnik to chyba raczej prędzej o IV, VI albo właśnie o Manfredzie. Marzy mi się też II, ale to odległe plany. Marzy mi się też wiele innych utworów wielu innych kompozytorów, ale chęci jest zawsze więcej niż czasu, żeby słuchać i pisać.
Pozdrawiam serdecznie!