Syrena to kolejne po Drachu (o którym pisałem TUTAJ) wspólne dzieło Aleksandra Nowaka i Szczepana Twardocha. Tym razem nie jest to jednak (być może na szczęście!) adaptacja już istniejącego dzieła literackiego, a niezależne przedsięwzięcie. Akcja, o ile w ogóle można o niej mówić, jest statyczna, alegoryczna i mocno symboliczna. Mamy tutaj tylko troje bohaterów: Syrena/Morze (mezzosopran), Puer (kontratenor) i Puella (sopran). Akompaniuje im zespół złożony ze smyczków, fortepianu, gitary elektrycznej i saksofonów. Inspiracją do powstania dzieła było morze, a rolę głosu tytułowej bohaterki kompozytor skomentował następująco:
„Śpiew Syreny jest wołaniem przeznaczenia. Kuszącego, przerażającego”.
Nowak bardzo zajmująco opisał proces tworzenia tego dzieła na swoim blogu (link TUTAJ), opisał tam też podstawowe motywy i ich znaczenie. Całe dzieło składa się z trzech części – w pierwszym Morze/Syrena dialoguje (?) z Puerem, w drugim z Puellą, a w trzecim wszyscy bohaterowie spotykają się. Nowak i Twardoch określili swoje dzieło mianem melodrama eterna, a wieczny melodramat to tutaj wychodzenie naprzeciw światu i sobie nawzajem, dążenie do spotkania. Jednak, zgodnie ze słowami kompozytora, „faktyczne spotkanie jest niemożliwe i nigdy nie następuje. A jednak tylko idea spotkania, nadzieja, że gdzieś na zewnątrz jest ktoś inny, wyznacza jakikolwiek sens”.
Takie są założenia, a jak ma się do nich muzyka?
Część pierwsza rozwija się bardzo powoli i chociaż początkowo może (niesłusznie!) wydawać się zbyt monotonna, to dialog Syreny/Morza i Puera jest przejmujący, a umiejętność tworzenia onirycznego, hipnotycznego, prawie transowego nastroju przez Nowaka jest imponująca. Także wykorzystanie możliwości kolorystycznych zastosowanego instrumentarium robi wielkie wrażenie. Kompozytor świetnie oddaje wrażenie powolnego falowania, które nie ma początku ani końca. Świetna jest kulminacja, z gęstymi, klasterowymi zbitkami dźwięków symbolizującymi rozpędzający się, rozszalały żywioł miażdżący wszystko na swojej drodze. Później muzyka powoli wygasa i zamiera, ale jednocześnie muzyka przez cały czas faluje i migocze.
Część druga to pełen melancholii i jednocześnie słodyczy lament Puelli. Dla mnie osobiście najpiękniejsza jest środkowa mini aria bohaterki, szybka, zwiewna, brzmiąca trochę jak dziecinna wyliczanka. Narracja powoli zwalnia, aż do momentu, w którym bohaterka uświadamia sobie, że Puer wcale do niej nie wrócił, a radość oczekiwania zastępuje rozczarowanie.
W trzeciej części, będącej konfrontacją wszystkich bohaterów, pada nihilistyczne stwierdzenie Morza/Syreny:
Najlepsze jest poza waszym zasięgiem.
Najlepiej byłoby wam wcale nie istnieć.
A skoro już jesteście,
to najlepiej wam po prostu
umrzeć.
Po tej ponurej konstatacji muzyka pomału zamiera i rozpływa się w ciszy. Dzieło Nowaka jest bardzo specyficzne. Nie każdemu przypadnie do gustu. Liryczne, statyczne, momentami przejmujące do głębi. Dziwi mnie trochę wybór głosów – jedyny głos męski to kontratenor, który nie kontrastuje wystarczająco (o ile w ogóle) z mezzosopranem i sopranem. Mnie osobiście ten typ głosu trochę irytuje, a Monowid mógłby mieć lepszą dykcję. Jednak wykonania Biegas i Freszel są znakomite, pełne pasji i zaangażowania. Także AUKSO pod brzmi pod dyrekcją Mosia znakomicie, a jakość dźwięku jest rewelacyjna.
Zdecydowanie polecam. Ta muzyka zdecydowanie coś w sobie ma. Nawet jeśli bardzo trudno to „coś” nazwać, bo jest nieuchwytne, to warto posłuchać tej muzyki i wyrobić sobie o niej swoje własne zdanie.
Aleksander Nowak
Syrena
Melodrama aeterna na sopran, mezzosopran, kontratenor, saksofon, gitarę, fortepian i smyczki
Ewa Biegas – mezzosopran (Syrena/Morze)
Joanna Freszel – sopran (Puella)
Jan Jakub Monowid – kontratenor (Puer)
Bartłomiej Duś – saksofony
Daniel Popiałkiewicz – gitara elektryczna
Piotr Sałajczyk – fortepian
AUKSO – Orkiestra Kameralna Miasta Tychy
Marek Moś – dyrygent
PWM
To jest chyba najlepszy blog muzyczny, czytam z przyjemnością i korzyścią dla siebie. Przepraszam, że nie na temat, ale ciekaw jestem, czy będzie kontynuacja przeglądu nagrań kwartetów Janáčka. Brakowało mi Kwartetu Diotima z Garthem Knoxem na violi d’amour i Pana oceny tego nagrania.
Autorowi życzę dobrej muzyki i pomyślności w życiu.
Bardzo dziękuję za miły komentarz! 😉 Wpis o kwartetach Janáčka na pewno zasługuje na rozwinięcie, bo zabrakło zarówno nagrań Kwartetu Pražáka, Kwartetu Talicha, jak i wspomnianego nagrania Kwartetu Diotima (a to tylko kilka najbardziej oczywistych nagrań!). Wszystkiego dobrego!