Wit i Lugansky w Filharmonii Narodowej

Nikolai Lugansky i Antoni Wit wykonali podczas swoich wspólnych koncertów w Filharmonii Narodowej dwa dzieła Siergieja Rachmaninowa – III Koncert fortepianowy i Tańce symfoniczne. Kawał konkretnej muzyki, bardzo wymagającej od wykonawców – nie tylko od pianisty, ale też, w przypadku tego drugiego utworu – od dyrygenta i od orkiestry.

Miałem wątpliwości czy obaj artyści zgrali się ze sobą koncepcyjnie w pierwszej części Rachmaninowa podczas piątkowego koncertu. Wit narzucił szybkie tempo, wiele było tu więc napięcia, a mało liryzmu. Lugansky pokazał, że bardzo sprawnie radzi sobie z wszystkimi wymaganiami stawianymi przez partyturę, ale dużo rzeczy zagrał siłowo. Mniej więcej dopiero od połowy pierwszej części muzyka nabrała większej sprężystości. Świetnie wypadły tutaj solówki fletu i waltorni. Intermezzo wypadło już znacznie lepiej, aczkolwiek miałem wrażenie, że ten Rachmaninow jest roztropny, bardziej racjonalny niż emocjonalny. Wielki finał pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie, ale trochę brakło mi tu iskry szaleństwa. Jakość gry Lugansky’ego, jakość gry orkiestry i umiejętność ogarnięcia całości przez Wita była imponująca, aczkolwiek niezbyt porywająca. Orkiestrze zdawało się też momentami przykrywać Lugansky’ego w tutti, ale w tej sali to niestety nagminny problem.

Znacznie ciekawiej zaprezentował się ostatni ukończony przez Rachmaninowa utwór – Tańce symfoniczne. Aczkolwiek również ta interpretacja była bardziej intelektualna niż emocjonalna, nie sposób było nie oprzeć się pięknej, precyzyjnej grze orkiestry. Ciepłym i nasyconym dźwiękiem grały smyczki. Frapująco pod względem barwy i ekspresji wypadła solówka saksofonu w pierwszej części. Równie efektowna i efektywna była bogata partia perkusji, wykorzystująca tamburyn, talerze, trójkąt, dzwony, tam-tam, werbel, bęben basowy i kotły. Wszystkie te instrumenty mają dużo do powiedzenia w tym utworze i powiedziały to w wyjątkowo atrakcyjny i przyciągający uwagę sposób. Również sposób budowania napięcia i wydobycia specyficznego, trochę upiornego i dekadenckiego nastroju tego utworu liczą się in plus. Świetnie rozkręcała się trzecia część, końcowe pandemonium było kapitalne. Od jak najlepszej strony pokazała się sekcja blachy, ze świetnymi waltorniami na czele.

Wit zaproponował słuchaczom kreacje przemyślane i dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Publiczność przyjęła dyrygenta bardzo ciepło, a i jemu prowadzenie orkiestry sprawiało widoczną satysfakcję.

 

fot. DG Art Projects

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.