Jeden z najnowszych albumów Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina poświęcony jest muzyce kameralnej. Znajdziemy na nim dwa kwartety fortepianowe. Pierwszy z nich to dzieło autorstwa Władysława Żeleńskiego, polskiego kompozytora epoki romantyzmu i ojca Tadeusza Żeleńskiego (znanego jako Boy) oraz Wolfganga Amadeusa Mozarta.
Przypominanie twórczości kompozytorów polskich to zadanie bardzo wdzięczne. Okazuje się bowiem że wśród dzieł sygnowanych nazwiskami naszych ziomków odnaleźć można bardzo wiele wartościowych, a czasem wręcz rewelacyjnych kompozycji. Kwartet c-moll Żeleńskiego na pewno nie należy do utworów, które można zbyć wzruszeniem ramion. Chociaż ten żyjący w latach 1837-1921 kompozytor raczej nie zachwycał się muzycznymi nowinkami, to rzemiosło opanowane miał doskonale. Był raczej eklektykiem, wpatrzonym w dokonania klasyków wiedeńskich, a także Schumanna i Brahmsa. Jego Kwartet to dzieło dojrzałe, rozpoczęte w 1904 roku, a ukończone prawdopodobnie w roku 1909. Składa się z czterech części – Allegro con brio, Romanza. Andante sostenuto, Intermezzo. Allegretto i Finale. Allegro apassionato. Najbardziej rozbudowane pierwsze ogniwo jest poważne i dramatyczne w wyrazie. Zawiera dużo rozlewnych, śpiewnych melodii i pozwala wykazać się każdemu z wykonawców, a najbardziej pianiście. Poruszającą Romanzę w As-dur otwiera piękne, tęskne solo wiolonczeli, do której dołączają po chwili altówka i skrzypce. Lekkie, dowcipne i zwiewne Intermezzo pełni rolę scherza. Pojawia się tu też, pierwszy raz, artykulacja pizzicato i col legno, co różnicuje i wzbogaca brzmienie. Ostatnie ogniwo, zgodnie z daną w jego tytule obietnicą, jest namiętne i ogniste. Kończy się jednak triumfalnie, na zasadzie „wszystko dobre co się dobrze kończy”. To bardzo dobra kompozycja i chociaż Żeleński Ameryki w niej nie odkrywa, to nie da się zaprzeczyć, że wiedział co chciał powiedzieć i potrafił to wyrazić w komunikatywny, angażujący słuchacza sposób.
Kwartet Mozarta, którego autograf znajduje się w zbiorach Muzeum Fryderyka Chopina w Warszawie, napisany został w 1785 roku. Jest to więc kompozycja dojrzała, pisana mniej więcej w tym samym czasie, w którym powstawały ostatnie symfonie tego kompozytora. To dzieło pełne napięcia i dramatyczne, jeszcze przecież nie romantyczne, ale już język muzyczny tej epoki zapowiadające. Jest to wyraźnie odczuwalne zwłaszcza w utrzymanej w tonacji zasadniczej części pierwszej – Allegro. Śpiewne Andante utrzymane jest w słonecznym B-dur, a finałowe Rondo w G-dur to już radosny Mozart, jakiego znamy z wielu innych dzieł.
Oba utwory wykonane są znakomicie. Tam gdzie trzeba są dramatyczne, w innych momentach wykonawcy w udany i pełen wyczucia sposób eksponują śpiewną kantylenę. Paweł Wakarecy, Jakub Jakowicz, Katarzyna Budnik i Marcin Zdunik spisali się na medal. Żaden z nich tu nie gwiazdorzy, wszyscy wykonują swoje partie harmonijnie, z szacunkiem dla innych wykonawców i z szacunkiem dla potrzeb samej muzyki. Piękna płyta, którą gorąco polecam! Brawa należą im się nie tylko za świetne wykonanie Mozarta, ale (i chyba przede wszystkim) za przypomnienie dzieła Żeleńskiego, które zdecydowanie zasługuje na to, aby grać je częściej.
Władysław Żeleński
Kwartet fortepianowy c-moll op. 61
Wolfgang Amadeus Mozart
Kwartet fortepianowy g-moll KV 478
Paweł Wakarecy – fortepian
Jakub Jakowicz – skrzypce
Katarzyna Budnik – altówka
Marcin Zdunik – wiolonczela
NIFC